Toyota z szansą na drugi dublet!

Załoga nr 8 prowadzi na godzinę przed końcem wyścigu Spa-Francorchamps. O drugie miejsce walczy natomiast załoga nr 7, minimalnie przegrywając z czołowym Audi.

Na początku wydawało się, że to Porsche będzie mogło cieszyć się z pierwszego zwycięstwa – teraz jednak, na czele stawiana jest Toyota, która być może zaliczy w Belgii drugi z rzędu dublet. Właśnie to stałoby się, gdyby załoga nr 7 wyprzedziła jadące na drugim miejscu Audi – odebranie pozycji lidera załodze nr 8 jest już natomiast mało prawdopodobne. Mające dotychczas spore szanse na sukces Porsche nr 14, wskutek bliżej nieznanych przyczyn spadło na czwarte miejsce – choć może ono jeszcze wejść na podium, przy sprzyjających okolicznościach. W pozostałych kategoriach również trwają rywalizacje – w obu GT z lekką przewagą dla zespołu AF Corse.

Drugą połowę wyścigu rozpoczęło taktyczne opóźnianie pit-stopu przez Porsche nr 14, które w ten sposób chciało wyprzedzić prowadzącą Toyotę. Niestety, w połowie godziny czwartej, jadący w Porsche Romain Dumas niespodziewanie zwolnił – co dziwne, nie do końca znana była przyczyna owego zwolnienia, gdyż po chwili samochód znów jechał szybko. Możliwym powodem była tu drobna awaria elektryki – na tyle jednak duża, iż Porsche spadło na miejsce czwarte. Na drugie i trzecie weszły natomiast Audi nr 1 i Toyota nr 8 – i rywalizacja tych dwóch pojazdów stała się głównym elementem kolejnych minut wyścigu. Szczególnie starał się tu Alex Wurz, który pokonując Audi, mógł dopełnić drugi z rzędu dublet dla Toyoty – niestety Lucas Di Grassi bronił się skutecznie, a kiedy już stracił drugie miejsce – to pomogli mu je odzyskać mechanicy podczas pit-stopu. Tuż przed końcem godziny piątej, Wurza zmienił Stéphane Sarrazin, a chwilę później Di Grassiego Loïc Duval – i to oni będą rywalizować o drugie miejsce już do mety.

W kategorii LMP2, Julien Canal zmienił Romana Rusinowa i kontynuował prowadzenie ekipy G-Drive – za nimi natomiast coraz bardziej interesująca była rywalizacja między załogami Jota Sport i ścigającą ją KCMG. Walczyli tu Alexandre Imperatori i Marc Gené – przy czym Jota zaliczała nieco wcześniej swoje pit-stopy, przez co ostateczny wynik tego pojedynku mógł w dużej mierze zależeć od taktyki ostatniej godziny rywalizacji. Co więcej – w godzinie piątej, oba pojazdy zaczęły zbliżać się do lidera, przez co i ten nie był już tak pewny swojego zwycięstwa.

Wśród pojazdów GTE Pro, decydującą w kolejnych dwóch godzinach okazała się sytuacja z połowy godziny czwartej – wtedy to, Darryla O'Younga z Aston Martina nr 99 wyprzedzili walczący ze sobą James Calado i Patrick Pilet. Aston spadł na miejsce piąte – a Porsche przez kolejne minuty starało się dogonić drugie Ferrari. To pierwsze wciąż natomiast prowadziło, mając niecałe pół minuty przewagi nad Aston Martinem nr 97 – z jednej więc strony Bruni i Vilander byli coraz bliżej zwycięstwa – z drugiej, nie mogli być jednak go jeszcze pewni.

W najsłabszej kategorii w stawce, różne taktyki czołowych zespołów nie pozwalały określić, kto ma największe szanse na zwycięstwo – początkowo przypisywano je jednemu z dwóch Aston Martinów. W godzinie czwartej, Paul Dalla Lana w nr 98 starał się wypracować przewagę nad Ferrari nr 61, które to znowu ścigał Aston nr 95 – ten natomiast zjeżdżał do boksów inaczej, niż konkurenci, przez co pojawiał się bądź to za nimi – bądź też z niemałym prowadzeniem. W godzinie piątej, Ferrari wyprzedziło jednak Astona nr 98, przez co po pit-stopie pojazdu nr 95 to załoga nr 61 wychodziła na prowadzenie – pytanie tylko, czy Ferrari nie straci w ostatniej godzinie zbyt wiele czasu i wyprzedzi Aston Martina nr 95 podczas jego zakładanego, taktycznego krótkiego pit-stopu.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze