Formuła 1 ma niebawem zmienić się nie do poznania. Nowa generacja samochodów wprowadzona w 2022 roku ma z powrotem oddać kierowcom decydujący wpływ na losy wyścigów oraz całych mistrzostw. To, do czego nikt nie chce wracać, to niebezpieczeństwo i śmierć, która towarzyszyła zawodom jeszcze kilkadziesiąt lat temu.
„Dzień śmierci Senny był katastrofalnym dniem... popchnął on sport w wiele dobrych stron, ale również w te złe”
– wspomina były mistrz Formuły 1 Nigel Mansell, który 40 lat temu debiutował w mistrzostwach świata. W czasie swojej kariery Brytyjczyk miał trzy razy złamane kręgi, oba nadgarstki, potrzaskane nogi oraz wstawiono mu tytanowy element w lewę ramię. „Zapytaj dowolnego chirurga, a powie ci, że tego rodzaju obrażenia pozostają u ciebie do końca życia”
.
Mansell ścigał się w czasach, kiedy śmierć czy poważne obrażenia czaiły się na każdym zakręcie. Teraz, 66 - letni kierowca spędza emeryturę na Florydzie, gdzie oddaje się swojej pasji, czyli grze w golfa: „Golf – to wciąż miłość mojego życia. Kocham to, ale on nienawidzi mnie”
.
Były kierowca F1 oraz IndyCar nadal nie może zapomnieć wypadku i śmierci Gillesa Vileneuva, której był świadkiem: „W tamtych czasach ludzie regularnie ginęli, co może poważnie wpłynąć na twoją psychikę. Gilles zaprzyjaźnił się ze mną i zbliżyliśmy się do siebie. Dał mi dobrą radę, więc nigdy nie zapomnę tragedii, która spotkała go na Zolder, na pewno nie zapomnę do końca moich dni. Byłem w samochodzie za nim i widziałem co się stało”
.
„Widziałem jak leciał w powietrzu. Widziałem jak «wylądował» i jak wyleciał z samochodu. Widziałem jak uderza w ogrodzenie. Przejechałem obok i pamiętam jak myślałem, że jego szanse są praktycznie zerowe. To była najbardziej szokująca rzecz, jakiej kiedykolwiek byłem świadkiem. Byłem wtedy niespokojny i jestem też teraz”
.
„Formuła 1 w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych była bardzo poważnym zajęciem. Jeżeli nie zginiesz, to możesz być ranny, bo bariery były tuż przy krawędzi toru. Nigdy nie wiedziałeś, co będzie dalej”
.
Mansell odniósł się również do śmierci Ayrtona Sennay i Rolanda Ratzenbergera: „Śmierć Ayrtona była katastrofalnym dniem dla sportów motorowych. Zmieniła to wszystko na zawsze”
.
Były mistrz świata z 1992 roku przyznał, że śmierć Brazylijczyka przyniosła wiele dobrego, ale również sporo szkody. Według niego jedną ze szkód była «sterylizacja» torów na całym świecie: „To był straszny błąd. Formuła 1 była niesamowitym sportem, który nagradzał dobrą jazdę, a karał średniaków. Nie mogłeś wejść w zakręt z 320 km/h na liczniku, nie mając umiejętności. Teraz zmieniło się to nie do uwierzenia”
.
Według Mansella w takich czasach dobrze poradziłby sobie Lewis Hamilton: „Lewis dobrze poradziłby sobie w takich okolicznościach, ale bardzo trudno jest porównywać epoki. Wtedy wielu genialnych kierowców miało proste wypadki i łamali wówczas nogi albo kości ramion czy cokolwiek innego i nie mogli kontynuować swojej kariery. Teraz dobrzy kierowcy popełniają okropne błędy i nie doznają obrażeń”
.
„Ledwo pocą się w samochodzie. Pod koniec wyścigu wygląda to tak, jakby właśnie wyszli z salonu fryzjerskiego. Piękną rzeczą w moich czasach było to, że przejechałeś 180 Grand Prix i wciąż żyłeś, poklepałeś się po plecach i powiedziałeś sam sobie, że masz świetną karierę”
.
Nigell Mansell przejechał w sumie 187 wyścigów, a w sezonie 1992 sięgnął po tytuł mistrza świata F1.
Źródło: dailymail.co.uk
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.