Jak McLaren postarał się o klęskę w Indianapolis

Porażka Mclarena w walce o zwycięstwo w Indianapolis 500 miała swoje źródło dużo wcześniej niż pechowe kwalifikacje. Jak się okazuje, McLaren tydzień przed pierwszym testem Fernando Alonso na owalnym torze nie miał nawet…kierownicy.

Prezes McLarena Zak Brown, przyznał, że jego zespół był żałośnie przygotowany do całego przedsięwzięcia, jakim był udział w Indy 500. Według Browna drobne rzeczy przełożyły się na ostateczną klęskę. Mclaren po niepowodzeniu w Indianapolis zareagował szybko, kilka godzin po kwalifikacjach do wyścigu, stanowisko szefa zespołu w projekcie McLaren Indy stracił Bob Fernley.

Brown przedstawił również listę błędów, które doprowadziły do tego, że Alonso nie weźmie nawet udziału w wyścigu do którego przygotowywał się wiele miesięcy: „Nie sądzę, że podeszliśmy do projektu zbyt arogancko, myślę, że byliśmy po prostu nieprzygotowani. Nie zasłużyliśmy na udział w wyścigu i to nasza wina. To nie jest tak, że się pokazaliśmy wszystko na co nas stać. Pokonaliśmy samych siebie”.

Give me the steering wheel!

Droga do nieszczęścia w Indy 500 rozpoczęła się, gdy samochód nie był gotowy na kwietniowy test na torze Texas Motor Speedway. Jedną z pierwszych oznak nadciągającej klęski był brak elementu sterującego pojazdem czyli znanej wszystkim... kierownicy.

Wydaje się, jakby Mclaren poszedł śladem Ferrari z Grand Prix Azerbejdżanu w sezonie 2017, kiedy to Kimi Räikkönen nie mógł doprosić się od inżynierów o podanie mu kierownicy do swojego samochodu. Wspomniana sytuacja trwała na szczęście kilkanaście sekund, natomiast przypadek McLarena był zdecydowanie dłużej rozłożony w czasie. Interesujące jest to, że sam Brown osobiście nadzorował transakcje związaną z zakupem i zamówieniem kierownicy od firmy Cosworth: „Nie dostaliśmy jej do południa, nasza kierownica nie została wykonana na czas, to po prostu brak umiejętności organizacyjnych w zakresie przygotowania i zarządzania projektami. Zak Brown nie powinien zajmować poszukiwaniem kierownicy”

Pomarańczowa papaja

Innym rażącym błędem było malowanie samochodu, w którym startował Alonso. McLaren kupił zapasowy samochód od partnera technicznego, zespołu Carlin. Samochód był pomarańczowy, kiedy zespół go otrzymał, jednak nie miał on właściwego odcienia, jakim charakteryzuje się Mclaren, czyli papaya orange. Auto musiało zostać przemalowane po teście, ale nie zostało ukończone w momencie, gdy Alonso rozbił samochód zbudowany przez McLarena. W tamtym momencie samochód kupiony od Carlin był w lakierni 30 minut od toru, ponad miesiąc po tym, jak McLaren prosił o zmianę koloru. Ostatecznie kosztowało to McLarena prawie dwa pełne dni testów na torze. Zespół wyglądał na nieprzygotowany, ponieważ inne zespoły były w stanie dopasować się do zastępczych samochodów w ciągu kilku godzin. Dość powiedzieć, że James Hinchcliffe rozbił się w sobotnie kwalifikacje i popołudniu wrócił na tor.

McLaren w uzasadniony sposób obarcza winą zespół Carlin, który w swoich zasobach miał dwa samochody, ale zwiększył ich ilość do trzech specjalnie na wyścig Indy 500. Decyzja Carlin została podjęta po tym, jak osiągnęli porozumienie o współpracy z ekipą z Woking. Gdy Carlin podjął się dodatkowej pracy nad przygotowaniem trzeciego auta, ich zespół nie miał już wystarczających środków, aby wesprzeć McLarena. „Było jasne, że nie są w stanie obsłużyć trzech samochodów i obsłużyć nas” - powiedział Brown.

Kto pod kim dołki kopie, sam w nie wpada

Zak Brown upatruje winy także w swojej osobie. Szef Mclarena uważa, że niewystarczająco zaangażował się w program Indy 500, skupiając swoje zadania na odbudowie struktury zespołu w Formule 1. Jako przykład podaje odwlekającą się decyzję o przyznaniu Gilowi ​​de Ferranowi nadzoru nad programem w amerykańskiej serii: „Powinienem być bliżej Indy, ale nigdy nie mogłem pójść na kompromis z zespołem w Formule 1. O godzinie 9:01 rano, kiedy nie byliśmy w drodze na pierwszy test, już wtedy przegraliśmy kwalifikacje do Indianapolis 500. Nie zareagowaliśmy wystarczająco szybko, ponieważ mogliśmy odbudować auto po pierwszym teście. Jestem zły na siebie, czułem się nieswojo aż do pierwszego testu i powinienem postępować zgodnie ze swoim instynktem, aby być bardziej zaangażowanym”.

Problemy natury technicznej

Samochód Alonso podczas testów w zeszłym miesiącu miał kłopoty z elektryką. W wyniku tego problemu jeden z pracowników został odsunięty od zespołu za popełniony błąd. Podczas pierwszego treningu przed kwalifikacjami do Indy 500, Alonso także miał problem z elektryką, ale w tym przypadku wystarczyła wymiana alternatora i wiązki przewodów. Następnie Hiszpan rozbił się drugiego dnia, a McLaren opuścił cały trzeci dzień, aby przystosować zapasowy samochód, który w końcu był w odpowiednim odcieniu koloru pomarańczowego.

Piątek na owalnym torze pokazał, że samochód Alonso potrzebuje prędkości, ponieważ były mistrz świata wyraźnie odstawał od reszty stawki. Jego pierwsza próba  podczas kwalifikacji została udaremniona przez przebicie opony, co nie zostało wykryte przez zespół, ponieważ Brown powiedział, że zespół kupił…wadliwe czujniki opon.

Niesprawdzone ustawienia

Alonso ostatecznie musiał wziąć udział w niedzielnej sesji kwalifikacyjnej, podczas której z pośród sześciu kierowców do wyścigi awansuje trzech. W miedzy czasie Mclaren szukał pomocy, aby dostroić samochód do takiej specyfikacji, która da Hiszpanowi awans do wyścigu. Rozwiązanie, które ostatecznie wykorzystali w ustawieniach było ryzykowne i wcześniej niesprawdzane. „Gil i ja poszliśmy do kampera i powiedziałem Fernando, że spróbujemy czegoś, ale to może pójść dobrze lub bardzo źle. Zapytałem wtedy Fernando czy czuje się komfortowo, a on odpowiedział, że zrobimy to razem” - mówił Brown.

Sytuację potwierdził sam Fernando Alonso: „Wyszliśmy z eksperymentem, który wykonaliśmy przez noc. Zmieniliśmy wszystko w samochodzie, ponieważ myśleliśmy, że być może potrzebujemy czegoś od strony mentalnej, aby wejść w wyścig z większą pewnością. Zastosowaliśmy ustawienia nie wiedząc, jak samochód zachowa się w pierwszym zakręcie. Staraliśmy się spróbować wszystkiego”.

Nowa konfiguracja rzeczywiście przyspieszyła samochód, jednak Alonso ostatecznie został zepchnięty z trzeciego miejsca, gwarantującego kwalifikację przez 23-letniego Kyle'a Kaisera z małego zespołu Juncos Racing. Tym razem także nie obyło się bez błędów zespołu. McLaren po kwalifikacjach odkrył, że samochód miał niewłaściwą konfigurację przełożenia skrzyni biegów. „Mieliśmy samochód na miarę 229 mil na godzinę, ale osiągnęliśmy 227,5. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę i można było przez to poczuć niepokój. Było w tym trochę prawdziwego heroizmu. Nie chcę, żeby świat myślał, że McLaren to grono idiotów, ponieważ mieliśmy u siebie w zespole kilka wielkich gwiazd”.

McLaren nie składa broni

Zak Brown pomimo kompromitującego występu nie ma zamiaru się poddawać. Szef zespołu z Woking zapowiada, że czuje się zobowiązany do zapewnienia Alonso samochodu, którym podwójny mistrz świata F1, będzie w stanie odnieść zwycięstwo w Indy 500. „Czuję się zobowiązany wobec fanów i sponsorów, zawiedliśmy ich. Nie spełniliśmy naszej obietnicy i myślę, że potrzebują oni więcej niż tylko przeprosin. Będą reperkusje dla tych, którzy nie zasługują na pracę w świetnym zespole, jakim jest McLaren. Przyjrzymy się temu, czego się tutaj dowiedzieliśmy, a ta lista jest długa na milę. Mam nadzieję, że ludzie doceniają to, w jakim kierunku zmierzamy, mamy wyścigi we krwi. Fernando jest gwiazdą, a my nie jesteśmy nikim. Chcemy wrócić”.

Źródło: apnews.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze