Rossi zarzuca Márquezowi wspieranie Lorenzo

Podczas konferencji prasowej przed Grand Prix Malezji, Valentino Rossi wywołał niemałe poruszenie kiedy stwierdził, że jego zdaniem Marc Márquez pomaga w walce o tytuł jego rywalowi – Jorge Lorenzo.

Márquez zasłużenie wygrał w Australii, po tym jak na ostatnim okrążeniu wyprzedził Lorenzo. Z kolei Rossi uległ w bratobójczej walce Andrei Iannone. Pojedynek między tą czwórką trwał przez prawie cały wyścig. Doszło między nimi do aż 52 manewrów wyprzedzania. Po obejrzeniu powtórki w telewizji do ciekawych wniosków doszedł Rossi, który nazwał Márqueza „nowym pomocnikiem Lorenzo”. Stwierdził, że zawodnik Hondy miał tempo, które pozwalało mu wygrać z dużą łatwością, jednak zamiast tego jechał zmiennym tempem i dawał Lorenzo szansę na zbudowanie przewagi.

„Kiedy obejrzałem wyścig od razu zauważyłem, że [Márquez] bawił się z nami” – powiedział Rossi – „Myślę, że jego celem nie było tylko zwycięstwo, ale także pomoc Lorenzo w ucieczce i zdobyciu większej liczby punktów ode mnie. To jasne, że Jorge ma nowego sojusznika i jest nim Marc. To wiele zmienia, ponieważ [Márquez] miał potencjał, żeby odjechać [od czołowej grupy], a wtedy wyścig mógłby wyglądać inaczej”.

Zarówno Márquez jak i Lorenzo wyraźnie temu zaprzeczyli. Z kolei Iannone zgodził się z tym, że Márquez podczas wyścigu bawił się z rywalami w kotka i myszkę. W odpowiedzi na to zawodnik Hondy przypomniał, że jego celem jest tylko wygrywanie wyścigów, a jedynym któremu mógłby w ten sposób pomagać byłby jego kolega z zespołu.

“Gdybym chciał pomóc Jorge, nie wyprzedziłbym go na ostatnim okrążeniu, nie ryzykowałbym i nie jechałbym na limicie. Nie wiem dlaczego oni [Rossi i Iannone] sugerują coś takiego” – stwierdził aktualny Mistrz Świata. Na pytanie o przyczynę jazdy słabszym tempem w środkowej fazie wyścigu wyjaśnił: „Honda bardzo obciąża przednią oponę, a na ten wyścig udostępniono nam miękkie mieszanki. Tylko na takiej mogłem jechać i miałem przez to spore problemy. To prawda, że oszczędzałem oponę, ale próbowałem także otworzyć przewagę i to nie było możliwe. Pojechałem najlepiej jak mogłem dla siebie i dla zespołu, najważniejsze jest to, że wygrałem. Mógłbym pomóc tylko gdyby chodziło o zespołowego parntera, w przeciwnym razie walczę po prostu o zwycięstwo”.

Lorenzo także zaprzeczył, że otrzymał jakąkolwiek pomoc od swojego rodaka. Zapytany o to ironicznie stwierdził: „Tak, bardzo mi pomógł, szczególnie na ostatnim okrążeniu.”

Tuż po zakończeniu konferencji odbyło się spotkanie 'Doktora' z dziennikarzami w pomieszczeniach gościnnych Yamahy. Włoch był zdeterminowany by bronić swojej tezy. Za dowód posłużyła mu kartka z czasami okrążeń z wyścigu w Australii. Miały one obrazować kiedy Márquez podjeżdżał do Lorenzo, a kiedy spowalniał Rossiego i Iannone. Po raz kolejny padło wiele mocnych słów:

“Prawdą jest, że Marc pogrywał sobie tylko ze mną. To ważne, że teraz on ma świadomość, że ja to wiem. Zobaczymy co się dalej stanie (...) Nie zachowuje się fair. Jestem bardzo rozczarowany i zaniepokojony. Walka z Lorenzo to jedno, ale pokonanie także Márqueza będzie bardzo trudne. Nie spodziewałem się po nim, że zrobi coś tak oczywistego. Z pewnością będzie próbował zrobić to samo tutaj (Malezja) i w Walencji". Dlaczego w takim razie Márquez wyprzedził Lorenzo? „W czasie wyścigu zauważyłem to, ale nie rozumiałem - Marc był o krok przed nami, jednak zamiast próbować walczyć z Jorge, trzymał się mnie i Iannone. Dobrze wiedział, że tracę do Ducati na prostych. Za każdym razem gdy go wyprzedzałem - bardzo agresywnie odzyskiwał pozycję, a później zwalniał by stworzyć dystans do Jorge. Jego pech polegał na tym, że w niedzielę Lorenzo nie był tak szybki, w przeciwnym razie byłoby po wszystkim. W takiej sytuacji Marc zaczął trzymać go w odpowiedniej odległości tak, aby mógł dojechać do niego na około 3 okrążeniach. Następnie próbował nas spowolnić, być może po to, by między nami znalazło się więcej zawodników. W końcówce pojechał dla siebie, ale ta druga rzecz mu się udała".

“Woli, żeby wygrał Lorenzo, z powodów osobistych. Nigdy tego nie powiedział, ale chyba wciąż myśli, że w Argentynie upadł z mojej winy, a po Assen wciąż ma swoje zdanie na temat incydentu z ostatniej szykany. Uważa, że powinien był wygrać ten wyścig. Od tego momentu jest na mnie zły i myśli jak dziecko: Ja nie wygram, ale tobie też się nie uda. W tej sytuacji mniejszym złem jest dla niego zwycięstwo Jorge”.

"Czy naprawdę mnie podziwiał? Wieszał moje plakaty w domu? Nie jestem pewien. Musiałbym cofnąć się w czasie i to zobaczyć. Ja chcę zdobyć tak wiele tytułów jak to możliwe. Jeśli będę miał kolejny, w przyszłości on będzie potrzebował jednego więcej, żeby mnie pokonać. Jeśli natomiast wygra Lorenzo - obaj pozostaną mniej więcej na podobnym poziomie".

Wygląda na to, że tymi wypowiedziami Márquez został przez Rossiego zaliczony do grona takich zawodników jak Biaggi, Gibernau, Stoner i Lorenzo. W przeszłości Włoch wielokrotnie stawiał między swoimi rywalami symboliczne i całkiem prawdziwe ściany. Pytanie czy w tym wypadku jest to jedynie gra psychologiczna i próba skłonienia zawodników do pokazania na torze po czyjej są stronie, czy może wypowiedzenie wojny hiszpańskiemu mistrzowi? W końcu nie tylko zarzucił mu zachowywanie się jak dziecko, które pomaga jednemu zawodnikowi, żeby zaszkodzić innemu, ale podważył także opowieści o tym, że Márquez podziwiał go w dzieciństwie, a ostatecznie poddał w wątpliwość to czy ściga się jak profesjonalista.

Jeśli od tej pory Márquez będzie stwarzał wrażenie, że robi coś więcej niż tylko w oczywisty sposób walczy o zwycięstwa, wielu stwierdzi pewnie, że Rossi miał rację i zawodnik Hondy miesza się w walkę o mistrzostwo zamiast pozwolić pretendentom rozegrać to między sobą. Wszystkie wyniki Lorenzo będą teraz oceniane w kontekście otrzymania ewentualnej pomocy od Márqueza. O ile Marc nie upadnie na początku wyścigu, to w przypadku ewentualnego zwycięstwa 'Por Fuery', uniknięcie powiązań z zawodnikiem z numerem 93 będzie trudne. Z punktu widzenia Rossiego sprawa wygląda tak: jeśli przegra tytuł to dlatego, że walczył nie tylko z Lorenzo, ale także z jego sojusznikiem. Jeśli wygra - za jednym razem pokona ich obu. Pierwsze starcie już w niedzielę o 8.00 na torze Sepang.

Źródło: crash.net oraz motogp.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze