ART Grand Prix odrabia straty do Carlinu

Ekipa ART Grand Prix wyjechała z Monzy z uśmiechami na twarzach, które spowodowane były aż trzema pucharami, które przyjechały do siedziby zespołu we Francji. W pierwszym wyścigu Dino Zamparelli wraz z Marvinem Kirchhoferem stanęli na drugim i trzecim stopniu podium, natomiast w niedzielę juz tylko Niemiec, wykorzystując kłopoty innych zawodników zdołał ukończyć wyścig na trzecim miejscu. Dla Alexa Fontany był to niestety kolejny pechowy weekend, ponieważ Szwajcar w sobotę padł ofiarą wypadku, spowodowanego przez innego kierowcę, a w niedzielę, nie był w stanie przebić się do punktowanej strefy. Zbrakło mu niewiele, bo raptem 2. sekundy.

Dino Zamparelli prezentował fantastyczne tempo przez całą sobotę. Brytyjczyk zakwalifikował się na drugim miejscu i na takim też dojechał do mety w pierwszym wyścigu, dając się prześcignąć jedynie tryumfatorowi - Jimmy'emu Erikssonowi. W niedzielę było już nieco gorzej, ponieważ 21-latek już na starcie uszkodził swój samochód, ale mimo to przez cały wyścig jechał w strefie punktowanej. Dopiero na ostatnim okrążeniu pad ofiarą zbyt optymistycznego ataku ze strony Luisa Sa Silvy, przez co zaliczył niebezpieczną wycieczkę poza tor i ostatecznie nie zdobył punktów.

„W trakcie treningu i kwalifikacji udało mi się zaoszczędzić jeden komplet opon, co zaprocentowało w pierwszym wyścigu.” - wspominał z dumą Zamparelli. „W pierwszej fazie wyścigu, wraz z Erikssonem znacząco oddaliliśmy się od reszty stawki, a potem, przez ostatnie 5 okrążeń zdecydowałem się cisnąć do oporu. Samochód był mega i dobrze go czułem. Zapytałem się przez radio o najszybszy czas okrążenia, a następnie jechałem tak szybko, żeby należał do mnie.”

„Czwarte z rzędu podium jest fajne, tym bardziej, że znowu byłem bardzo bliski zwycięstwa, chociaż bardzo chciałbym w końcu być na najwyższym stopniu tej układanki. Końcówka drugiego wyścigu była dla nas natomiast wielki rozczarowaniem dobrego weekendu. Mój samochód był uszkodzony od pierwszego zakrętu, kiedy to zostałem uderzony, przez co przez cały wyścig musiałem walczyć, z zaburzonym balansem. Robiłem co mogłem, by dowieść do mety chociaż kilka punktów, dlatego tym bardziej frustrujące jest to, że straciłem je na ostatnim okrążeniu.”

Marvin Kirchhofer, mimo że nigdy wcześniej nie miał okazji ścigać się na torze Monza, to w kwalifikacjach wykręcił ósmy czas. Na starcie do pierwszego wyścigu, z pomocą Deana Stonemana, który popchnął bo nieco do przodu na dohamowaniu do pierwszej szykany, zyskał wiele pozycji, a cała rywalizację zakończył na najniższym stopniu podium. Był to dla niego pierwszy finisz w czołowej trójce od czasu tryumfu przed swoją publicznością na torze Hockenheim. Niemiec powtórzył ten wynik w drugim wyścigu, w którym walczył przez cały czas z Emilem Bernstorffem.

„Po mniej więcej udanych kwalifikacjach, wiedziałem, że mamy szansę na jeszcze lepszy wynik w wyścigu.” – mówił Kirchhofer. „Miałem bardzo dobry start i już na początku udało mi się zyskać kilka pozycji. Gdy walczyłem z Robertem Visoiu nad torem wywieszona była żółta flaga i zespół poinformował mnie, żebym uważał, gdyż sędziowie mogą później wszcząć na ten temat dochodzenie, dlatego zdecydowałem się odpuścić i Robert przejął 3. pozycję. Była to dla mnie duża ulga, po tym czego doświadczyliśmy w Spa.”

„Drugi wyścig również był dla mnie dobry, ponieważ ponownie świetnie ruszyłem z miejsca i miałem po drodze kilka niezłych walk. Szczerze mówiąc, Bernstorff nie zostawił mi wystarczająco miejsca, kiedy ze sobą walczyliśmy. W pierwszym zakręcie jechaliśmy koło siebie, a on wypchnął mnie na pobocze. Samochód wypiło na krawężniku, więc myślałem, że coś się złamało. Okazało się, że wszystko jest w porządku, więc wróciłem do walki i zacząłem wywierać na nim presję, której po jakimś czasie nie wytrzymał i popełnił błąd na zakręcie Lesmo.”

„Po tak wielu okazjach jakie mieliśmy w ostatnim czasie, szczęście znowu się do mnie uśmiechnęło, ponieważ w trakcie jednego weekendu, dwa razy stałem na podium. Mamy zamiar kontynuować tą pasję w Rosji i wykorzystywać wszelkie możliwe okazje aż do końca sezonu.”

Alex Fontana po dobrym weekendzie w Belgii, gdzie po raz pierwszy w tym sezonie zdobył punkty i stanął na podium, miał nadzieję, że wykorzystał już limit pecha na ten sezon, jednakże rzeczywistość okazała się nieco inna. W pierwszym wyścigu junior ekipy Lotusa uwikłany był w kolizję już na pierwszym zakręcie, przez co musiał wycofać się z wyścigu tuż po starcie. Szwajcar pokazał się jednak z dobrej strony w niedziele, kiedy to z końca stawki przebił się na 10. miejsce.

„12. pozycja w kwalifikacjach nie była tym, czego oczekiwaliśmy, ponieważ celowaliśmy w czołową piątkę.” - wyjaśniał Fontana. „Nie miałem odpowiedniej pozycji na torze, przez co nie wykręciłem dobrego czasu, a gdy są tu najmniejsze w całej sezonie różnice, nawet mała strata czasowa oznaczała znaczący spadek na polach startowych.”

„Podczas startu do pierwszego wyścigu jeden z kierowców stracił panowanie nad swoim samochodem i uderzył we mnie na pierwszym zakręcie, kiedy skręcałem. Nie mogłem nic zrobić. Na drugi wyścig ekipa ART przygotował mi samochód z bardzo agresywnymi ustawieniami, co zdecydowanie podziałało. Wyprzedzenie tak dużej ilości zawodników była dla mnie fajnym przeżyciem.”

„Jestem naprawdę rozczarowany, ponieważ naprawdę chciałem zdobyć punkty. Na ostatnim okrążeniu Eriksson przeprowadził jednak dość groźny atak na mnie i musiałem mu oddać pozycję. ART zasłużyło na ten punkt ciężką pracą, którą chłopcy wykonali przez cały weekend. Nie chciałem ryzykować, ponieważ chciałem przystąpić do następnej rundy bez żadnej kary.”

Szef zespołu, Fréderic Vasseur był szczęśliwy widząc swoją ekipą zdobywającą największą ilość punktów spośród całej stawki na torze Monza. Francuz pochwalił również wszystkich trzech kierowców za ich dobry występ. Podwójne podium Kirchhofera, drugie miejsce Zamparelliego i znakomita walka Fontany zrobiła na nim bardzo pozytywne wrażenie.

„Po raz czwarty w tym sezonie, z siedmiu weekendów wyścigowych ART wyjeżdża z najwyższą liczbą zdobytych punktów.” - podkreślił Vasseur. „Taka statystyka pokazuje jakość naszej pracy i daje mi olbrzymią satysfakcję.”

„Wielkie gratulacje dla Marvina, który ścigał się na torze Monza po raz pierwszy w swojej karierze, a mimo to zdołał dwa razy stanąć na podium, dzięki swojej silnej psychice i wielkim umiejętnościach jazdy. Dino startował do pierwszego wyścigu na nowych oponach, co była bardzo mądrą strategią, którą umiejętnie wykorzystał, walcząc jeszcze o zwycięstwo na ostatnich metrach. Po raz kolejny zabrakło mu jednak trochę szczęścia. Pomimo pecha w pierwszym wyścigu, Alex nie dał się wyprowadzić z równowagi, a jego spektakularna walka w drugim wyścigu pokazała, że gdyby nie wypadek, to byłby w stanie stanąć na Monzy na podium.”

 

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze