David Emmett: Wywiad z Silvano Galbuserą, cz. 1

Przedstawiamy Wam pierwszą część wywiadu Davida Emmetta, redaktora strony motomatters.com i eksperta MotoGP z Silvano Galbuserą, od 2014 roku szefa mechaników Valentino Rossiego. Został on przeprowadzony na koniec zeszłorocznego sezonu podczas ostatniej rundy MotoGP na torze w Walencji. Emmett rozmawiał z Galbuserą między innymi o tym, jak to jest zastąpić legendarnego Jeremy’ego Burgessa.

Pytanie: To było dla Ciebie wielkie wyzwanie przyjście do MotoGP, prawdopodobnie największe w Twojej karierze. Musiałeś zastąpić Jeremy’ego Burgessa i pracować z Valentino Rossim. Jak to wyglądało?

Silvano Galbusera: Na początku było ciężko, obawiałem się tej sytuacji, ponieważ jak każdy dobrze wie, Jeremy Burgess to ścisła czołówka MotoGP. Także Valentino, włoski motocyklista, to wspaniały mistrz. Media, dosłownie wszyscy chcieli wiedzieć co się dzieje. A ja w ogóle nie miałem doświadczenia w MotoGP, przychodząc z serii Superbike.

Zbliżał się pierwszy przedsezonowy test, całe szczęście, że podczas zimowych testów stopniowo, krok po kroku, zaczęliśmy robić postępy, jako zespół i jako struktura wyścigowa. Ponieważ cała ekipa jest bardzo doświadczona i bardzo dobrze znają się na swojej pracy, więc nasza współpraca również szła gładko - zapisywałem im instrukcje na papierze, a oni robili swoje. Z Vale porozumiewaliśmy się początkowo po włosku, aby szybciej się zrozumieć. I tak powoli zgraliśmy się, by uzyskiwać jak najlepsze rezultaty w królewskiej kategorii.

P: Czyli do momentu startu sezonu w Katarze byliście już zgranym zespołem?

SG: Tak, ale problemem było to, że podczas każdej rundy uczyliśmy się czegoś nowego. Teraz reprezentujemy dobry poziom, jesteśmy blisko Hondy, musimy zacząć sezon od nowa i dokładnie zrozumieć Márqueza i jego technikę.

Cały czas się uczymy, potrzebny jest nam czas, aby wszystko pracowało jak najlepiej, zarówno zmiany w ustawieniach motocykla czy jego pozycja, geometria i wiele innych czynników jest tu istotnych. Pracujemy dobrze, ale następny sezon zaczniemy jeszcze lepiej.

P: Czyli od następnego sezonu (2015 – przyp. red.) będzie można powiedzieć, że naprawdę zaczynasz rywalizację w MotoGP?

SG: Tak, Valentino chce, abyśmy byli jeszcze lepsi. Dlatego mam nadzieję, że ten sezon ukończymy na 2. pozycji, czyli w tym wypadku zostanie nam już tylko jedna możliwość, już tylko jedna lokata w górę! [Śmiech] Jest to bardzo wysoko postawiony cel, szczególnie, że czołowa czwórka mistrzostw jest bardzo silna, a w każdym wyścigu trzeba dać z siebie nie 100%, ale więcej jak 100%. Trzeba mieć także perfekcyjnie ustawiony motocykl w każdej sytuacji, trzeba sobie dobrze radzić w treningach, a nasza Yamaha bardzo często dopiero w niedzielę była dobrze przygotowana. Dlatego od nowego sezonu musimy już w piątek mieć odpowiednio ustawioną i działającą maszynę. Nie jest to łatwe, ale będziemy na to gotowi.

P: Czy według Ciebie kwalifikacje są obszarem, nad którym Valentino powinien popracować? Ponieważ czasami widać, że musi walczyć, aby być szybkim już od początku zmagań na torze.

SG: Na początku musi walczyć, jednak w trakcie wyścigu już po kilku pierwszych okrążeniach jest już w czołówce. Problemem jest to, że motocykl nie ma jeszcze odpowiednich ustawień podczas kwalifikacji. Widać to było podczas ostatniego wyścigu w Malezji (w 2014 roku), kiedy dopiero w rozgrzewce znaleźliśmy dobre rozwiązanie, a podczas wyścigu jeszcze trochę je udoskonaliśmy. W kwalifikacjach natomiast Valentino jechał na 80% naszych możliwości i nie był w stanie uzyskać lepszego wyniku (6. miejsce).

P: Czy w ramach Twojej pracy jako szefa mechaników są duże różnice między MotoGP a serią World Superbike?

SG: Nie, praca jest bardzo podobna. Problemem jest poziom, jaki mamy w kategorii MotoGP, a który jest bardzo wysoki. Tu musimy być skoncentrowani na każdym, nawet najmniejszym szczególe.  Jedna, drobna zmiana robi ogromną różnicę. I ważny jest zawodnik, wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. W Superbikach, jeśli motocykl jest ustawiony na 90%, zawodnik może doprowadzić zespół do zwycięstwa. Tu, w MotoGP, jeśli nie masz dobrze ustawionej maszyny, to Twoja jazda skończy się katastrofą.

P: Czyli zawodnik musi być perfekcyjny, motocykl musi być idealnie ustawiony albo ktoś inny zwycięży?

SG: Małe różnice między pierwszą czwórką trzeba pokonać świetnymi ustawieniami motocykla. Jeśli coś przeoczysz, na każdym okrążeniu będziesz tracić dziesiąte sekundy, ale na koniec wyścigu okaże się, że straciłeś już dwie sekundy. A to jest za duża różnica. Myślimy, że jedna dziesiąta to bardzo mało, lecz to jest wprost niewyobrażalne, ponieważ jest ogromna różnica pomiędzy wygraniem wyścigu a przyjechaniem na 3. pozycji.

P: A czy zespół zmienił swój sposób pracy? To ekipa dostosowała się do Ciebie czy na odwrót?

SG: Nie wiem jak to było w przeszłości, ale w tym roku mogłem liczyć na pomoc chłopaków z zespołu, Matteo (Flamini, inżynier od spraw telemetrii) czy Japończyków (inżynierów z siedziby Yamahy w Japonii). Próbowałem szybko nauczyć się mechanizmów działania MotoGP, lecz bez pomocy tych wszystkich osób, byłoby to po prostu niemożliwe. Najpierw bardzo mi pomogli, a potem zasugerowali w czym był problem w poprzednim roku, spróbowaliśmy więc to naprawić i następnie skoncentrować się na uzyskiwaniu jak najlepszych wyników w kolejnych startach. Dzięki nim o wiele szybciej przyswoiłem potrzebne informacje, aby być na tym samym poziomie… 

Źródło: motomatters.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze