Stajnia z Maranello podczas tegorocznej edycji rundy w Montrealu postawiła na inny plan, jeśli chodzi o zmianę ogumienia u swoich kierowców. Finalnie okazało się to strzałem w dziesiątkę, jednak mało brakowało, aby ta przełomowa decyzja w ogóle nie została podjęta.
Pierwsze poważne rozstrzygnięcia w trakcie weekendu z Grand Prix Kanady nie nastrajały optymizmem, jeśli chodzi o szeregi włoskiego zespołu. Po kwalifikacjach, które upłynęły pod znakiem dynamicznie zmieniających się warunków atmosferycznych, Charles Leclerc nie przebrnął nawet do Q3, kończąc swój występ w czasówce z jedenastym czasem. Carlos Sainz Jr również nie popisał się z najlepszej strony w trakcie właściwej walki o pole position.
Po zakończeniu kwalifikacji Hiszpan otrzymał karę cofnięcia o trzy miejsca, więc finalnie do wyścigu w Montrealu wystartował nie z ósmego, lecz z jedenastego pola startowego, co też przyniosło awans dla Monakijczyka o jedną pozycję.
Tuż po starcie wyścigu Leclerc błyskawicznie uporał się z Alexem Albonem i miał przed sobą Lando Norrisa w McLarenie, natomiast Sainz musiał ciągle odpierać ataki Sergio Pereza, który również nie zanotował optymalnego wyniku w sobotnich kwalifikacjach.
Wszystko ustabilizowało się aż do dwunastego okrążenia, kiedy to George Russell nie opanował swojego samochodu w dziewiątce i w efektowny, jednak niezwykle kosztowny sposób, otarł się o bandę na wyjściu z dziewiątego zakrętu. Zaowocowało to wyjazdem na tor samochodu bezpieczeństwa, który bez wątpienia był punktem kulminacyjnym wczorajszego wyścigu.
He was chasing down a podium, but George Russell ended up with a wounded Mercedes after this 💥#CanadianGP #F1 pic.twitter.com/XOsVMQvHuZ
— Formula 1 (@F1) June 18, 2023
Pirelli przewidywało, iż optymalną strategią na ten wyścig będzie jazda na dwa pit stopy w wariantach: start na pośredniej mieszance i później mniej więcej dwa równe stinty na twardych oponach lub również rozpoczęcie rywalizacji na pośrednim ogumieniu, zjazd na twarde i powrót na opony z żółtym paskiem.
W momencie, gdy pięć czerwonych świateł nad prostą startową w końcu zgasło, praktycznie wszyscy kierowcy w czołówce mieli założone mieszanki C4, a więc wszystko wskazywało na to, iż pojadą właśnie zakładaną przez wszystkich strategią. Gdy Bernd Maylander wyjechał z alei serwisowej, cała czołowa dziesiątka zjechała solidarnie do swoich mechaników oprócz kierowców Ferrari. Wielu komentatorów nie rozumiało takiego zagrania ze strony składu z Maranello, nie bez przyczyny sądząc, iż jest to błędna decyzja.
Włosi nie raz w tym sezonie, a nawet przez kilka ostatnich lat udowadniali nam, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli chodzi o błędy w zarządzaniu, lecz decyzja o jeździe na jeden pit stop i zignorowanie neutralizacji wydawała się albo całkowicie nierozsądna, albo po prostu genialna.
Wybór ostatecznie okazał się słuszny, aczkolwiek Ferrari nie byłoby sobą, gdyby nie dołożyli do tego znakomitego rozwiązania kropli nieporozumienia. Kierowca z numerem szesnaście będąc na początku ostatniej prostej po dziesiątym zakręcie, usłyszał przez radio głos inżyniera, który poinstruował go, aby ten zjechał do alei serwisowej jeszcze na tym okrążeniu.
Gdy Monakijczyk zbliżał się nieuchronnie do szykany przed legendarną ścianą mistrzów, znowu odezwał się głos Xaviego Padrosa, który rozkazał mu wykonać manewr przeciwny do Norrisa. Brytyjczyk zjechał do swojego boksu, a więc Leclerc a za nim również Sainz zostali na torze. Wszystko rozegrało się na przestrzeni kilkuset metrów i, jak zwykle w realiach Formuły 1, o dobrym wyniku lub porażce zadecydowały sekundy. Ferrari było o włos od powtórzenia wtopy z Grand Prix Monako z 2022 roku.
Ostatecznie Charles Leclerc zdołał ukończyć wczorajszy wyścig na wyspie Notre Dame na czwartym miejscu. Do pewnego momentu trzymał się bardzo blisko Lewisa Hamiltona, lecz gdy tylko siedmiokrotny mistrz świata podkręcił tempo na nowych pośrednich oponach, 25-latek musiał zadowolić się pozycją tuż za podium. Jego zespołowy partner dopełnił czołową piątkę.
Szef zespołu Fred Vasseur jest zadowolony z poziomu prezentowanego przez swoich podopiecznych oraz zapowiada dalsze prace zmierzające do poprawy sytuacji Ferrari w obu klasyfikacjach.
„To był dla nas dobry wyścig, potwierdzający, że pracujemy we właściwym kierunku. Po wczorajszych słabych kwalifikacjach na nowo odkryliśmy tempo wyścigowe, które mieliśmy w piątek. Pomogła nam dobra strategia, która pozwoliła nam ominąć tłok [na torze], dzięki czemu Charles i Carlos mieli pewność siebie, by naciskać przez cały wyścig”
– przyznał Francuz.
„Warto zauważyć, że w drugiej połowie wyścigu nasi kierowcy osiągali czasy okrążeń pierwszej trójki. Robimy postępy z wyścigu na wyścig. Będziemy nadal koncentrować się na solidnej pracy zmierzającej do celu, który sobie wyznaczyliśmy, jednocześnie dbając o każdy drobny szczegół, aby zapewnić sobie idealny weekend od piątku do niedzieli”
.
Źródło: Z wykorzystaniem informacji prasowej Ferrari
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.