Były kierowca F1 Juan Pablo Montoya przyznał, że umowa dotycząca organizacji Grand Prix w jego ojczyźnie była niezwykle bliska finalizacji, jednak starania Kolumbii zaprzepaściła propozycja z Madrytu.
W zeszłym roku cały padok obiegły plotki o rzekomych planach Kolumbii na zostanie kolejnym gospodarzem Grand Prix Formuły 1. Wydarzenie to miałoby odbyć się w mieście Barranquilla na półulicznym torze, który miał powstać na tej samej zasadzie, na jakiej zbudowano kilka innych obiektów wcielonych do kalendarza – Dżudda, Miami i Las Vegas.
Juan Pablo Montoya stwierdził jednak, że wszelkie tego typu plany zostały porzucone w związku z pojawieniem się pomysłu na zorganizowanie rundy mistrzostw świata w stolicy Hiszpanii. W rozmowie z Semana TV siedmiokrotny zwycięzca Grand Prix powiedział: „Jakieś osiem miesięcy temu [wszystko] było załatwione w 95 procentach, ale ktoś nie dograł tego do końca i nie wiem z jakiego powodu”
.
„Pojechałem z ludźmi z Formuły 1 do Barranquilli, przyjrzeliśmy się układowi [toru]. Wszystko było dogadane, brakowało podpisu i byli gotowi, aby go złożyć. [Zorganizowalibyśmy to] może w 2028 roku. Skończyło się na tym, że oddali wyścig Madrytowi”
.
Mówi się, iż Madryt jest obecnie w najlepszej pozycji do zastąpienia Circuit de Barcelona-Catalunya jako gospodarza GP Hiszpanii, po tym, jak kontrakt toru nieopodal stolicy Katalonii wygasa w 2026 roku.
Podobnie jak w przypadku kraju pochodzenia Montoyi, madrycka propozycja byłaby nitką uliczną, co jest obecnie zauważalnym trendem po dodaniu takich obiektów jak tych w Baku, Arabii Saudyjskiej, Miami i Las Vegas. W tegorocznych mistrzostwach z 23 planowanych rund, 7 z nich zostanie rozegranych na ulicach miast.
Proponowane włączenie Madrytu do kalendarza kosztem Barranquilli oznaczałoby również, że F1 unika większego angażowania się w dalszą ekspansję w regionie Ameryki Południowej. Obecnie jedynie brazylijskie Interlagos samotnie reprezentuje ten kontynent, natomiast Mexico City jest rodzynkiem, jeżeli chodzi o Amerykę Środkową.
Tymczasem Ameryka Północna radzi sobie całkiem nieźle. Po włączeniu wspomnianego wyżej Miami i Las Vegas USA razem z Circuit of The Americas posiada w tym sezonie 3 imprezy, do tego należy doliczyć także Montreal. Formuła 1 rozszerza swoje wpływy również o kraje arabskie, czego najlepszym dowodem jest włączenie Dżuddy i Kataru, który powraca po roku przerwy.
Afryka to jedyny zamieszkały kontynent z aktualnie brakiem jakiegokolwiek wyścigu najwyższej serii bolidów jednomiejscowych. Tor Kyalami był obecny kilka razy w niepotwierdzonych doniesieniach medialnych jako możliwe zastępstwo dla kilku krajów, choćby odwołanego Grand Prix Chin w zeszłym roku, jednak z uwagi na obecną sytuację międzynarodową oraz słowa szefa Formuły 1, plany na zorganizowanie rundy w RPA wydają się coraz bardziej odległe.
Źródło: motorsportweek.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.