Szef zespołu Aston Martin przekonuje, iż w feralnej kraksie między Lancem Strollem i Danielem Ricciardo nikt nie ponosi pełnej winy. Brytyjczyk uważa, że w warunkach wyścigowych takie sytuacje mogą się zdarzać i nie należy zrzucać odpowiedzialność tylko na jednego kierowcę.
W niedzielnym Grand Prix Chin kanadyjski kierowca podczas restartu wjechał w tył samochodu Australijczyka, co finalnie doprowadziło do wyeliminowania zawodnika Racing Bulls z rywalizacji. Ricciardo po wyjściu z samochodu obwinił w całości za to zajście Strolla nieparlamentarnymi słowami, który sam nie poczuł się odpowiedzialny za zdarzenie.
Daniel Ricciardo's race came to a bumpy end behind the Safety Car 💥 😮#F1 #ChineseGP pic.twitter.com/4ks8SVpuFA
— Formula 1 (@F1) April 21, 2024
W obronę swojego kierowcę wziął Mike Krack. Brytyjczyk po tym, jak na Strolla wylało się wiadro pomyj, wyjaśnił, dlaczego przesadne jest obarczanie winą tylko jednego kierowcy: „Jeśli musisz hamować w ostatnich sekundach, wiesz, jak to jest czasami, gdy ktoś jest przed tobą”
– powiedział stacji Channel 4. „W dzisiejszych czasach samochody osobowe zatrzymują się przed nami, w Formule 1 samochód tego nie robi”
.
„Więc nie sądzę, że zasadne jest tu obwinianie kogokolwiek. Takie rzeczy się zdarzają, gdy dochodzi do restartu po samochodzie bezpieczeństwa. Przyjrzymy się temu i spróbujemy wyciągnąć z tego wnioski”
.
Dwójka kierowców opuściła Szanghaj z zerowym dorobkiem punktowym w klasyfikacji generalnej, ale za to z dodatkowymi punktami karnymi. Paradoksalnie najwięcej w cały zajściu stracił Ricciardo, który w Grand Prix Miami zostanie przesunięty o trzy pozycje na starcie.
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.