IndyCar chce zwiększyć moc o 100-150 KM

Dyrektor ds. rywalizacji serii IndyCar Jay Frye zapowiedział, że kolejna generacja silników przyniesie zwiększenie mocy, nawet o 150 koni mechanicznych.

Wprowadzone w 2012 roku wykorzystywane 2.2-litrowe silniki V6 twin turbo generują – w zależności od ciśnienia doładowania dopuszczonego na określony typ toru – od 500 do ponad 700 koni mechanicznych. Choć wprowadzenie nowego pakietu aerodynamicznego już teraz doprowadziło do zwiększenia uzyskiwanych prędkości, kolejna rewolucja w tym zakresie może nadejść już za niespełna trzy lata.

„Zwiększenie mocy jest dla nas kolejnym krokiem w ewolucji samochodów” – powiedział Frye. „Honda i Chevrolet są dla nas wspaniałymi partnerami. Zadaliśmy im więc pytanie – co jest konieczne, aby zyskać dodatkowe 100-150 koni. Od obu dostaliśmy sugestie, porównamy je i ustalimy kierunek działania. Pracujemy zawsze trzy lata do przodu, zatem ten proces już się rozpoczął”.

„Nawet jeśli zachowamy obecne podwozie na sezon 2021, możemy wprowadzić nową generację silników w 2020 roku. Nie mówię, że podjęliśmy w tej sprawie jakąś decyzję, bo ta kwestia jest dopiero przedmiotem dyskusji”.

Dla obecnych jednostek napędowych będzie to już siódmy sezon rywalizacji i jak przyznają dostawcy, potencjał ich dalszego rozwoju jest już dość ograniczony. Zmiana formuły może otworzyć drzwi dla kolejnego producenta, którego pozyskanie jest jednym z priorytetów dla serii.

„Pod koniec lata powinniśmy mieć lepsze rozeznanie co do kandydatów oraz tego, kiedy mogliby do nas dołączyć. Jak mówiłem w zeszłym miesiącu, odbyliśmy wiele spotkań z producentami na temat naszej przyszłości i wszyscy wydają się zgadzać z obranym kierunkiem. Możemy być więc optymistyczni w tym, że jeśli ustalimy nową formułę silnikową przed podpisaniem kontraktu z kolejnym producentem, ten nadal będzie zainteresowany. Z pewnością czuć entuzjazm wokół tego, co robimy”.

„Wystarczy, że któryś z nich zadzwoni do nas i powie, że chce wykonać kolejny krok. Nie czekamy na taki telefon z zapartym tchem, ale jesteśmy pewni, że prędzej czy później taki nadejdzie. Gdyby ktoś zadeklarował się w tej chwili, mógłby pojawić się w stawce na sezon 2020. Jeśli nastąpi to pod koniec lata, wtedy bardziej prawdopodobny jest 2021 rok”.

Po dotychczasowych spotkaniach z potencjalnymi producentami, Frye stwierdził, że ci byli zaskoczeni stosunkowo niskimi kosztami uczestnictwa w IndyCar.

„Pokazaliśmy im kompleksową prezentację, zawierającą pięcioletni plan i szacunkowe budżety, w zależności od wybranej opcji. Są przecież różne drogi do tego samego. Producent może budować silniki samodzielnie, jak HPD, lub wykorzystać zewnętrznego dostawcę, jak Chevrolet w przypadku Ilmor”.

„Mamy dla nich wszystkie liczby i mogę powiedzieć, że każdy z producentów był zaskoczony tym, że IndyCar jest bardziej ekonomiczne niż oczekiwali. Niektórzy byli w takim szoku, że pytali o ukryte koszty, których nie ma. Wzięliśmy pod uwagę wszystko i przygotowaliśmy przykładowy plan tego, jak przejść od zadeklarowania udziału, przez budowę silnika, jego testy itd. Uważamy, że IndyCar reprezentuje znakomitą wartość”.

Źródło: motorsport.com

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze