Abt: Nie próbowałem niczego ukryć

Zawieszony fabryczny kierowca Audi w Formule E Daniel Abt zdradził szczegóły incydentu z sobotniego wirtualnego wyścigu elektrycznej serii, kiedy to profesjonalny gracz Lorenz Hoerzing ścigał się samochodem Abta, rywalizując z innymi kierowcami Formuły E.

Niemiec został zdyskwalifikowany dzień po wyścigu, kiedy wyszło na jaw, że to nie on brał udział w zawodach. Ponadto, zalecono mu wpłacenie 10 tysięcy euro na cele charytatywne, a we wtorek został zawieszony w swoich obowiązkach przez Audi Sport. Jak jednak tłumaczy Abt, już podczas treningów zapowiadał zorganizowanie takiej akcji i uczynił to w dobrej wierze.

„Dla mnie osobiście, od samego początku same zawody nie były zbyt ważne” – powiedział Abt w swoim oświadczeniu. „Ale nie zrobiłem tego dlatego, ale żeby rozbawić ludzi. Szybko stało się jasne, że niektórzy kierowcy potraktowali temat poważnie, którzy już wcześniej spędzali wiele czasu w symulatorze. Pozostali, w tym ja, skupiali się na transmisjach. Dlaczego się tym stresować, skoro można się bawić? Mieliśmy więcej widzów na naszej transmisji niż sama Formuła E. Ludzi nie obchodziło, które miejsce zajmę, bo podobała im się interakcja i nasze komentarze w trakcie wyścigów. Chcieliśmy zrobić dobre show”.

„Moim celem zawsze było przybliżyć wam sport motorowy, promować go i działać na jego korzyść. Dlatego właśnie produkowaliśmy zakulisowe materiały o Formule E, których nikt inny nie robił. Myślę, że to pokazuje, jak ważny jest to dla mnie temat”.

Jak wyjaśnia Abt, całe zajście zostało dobrze udokumentowane i miało stanowić materiał do kolejnego klipu wideo, mającego trafić na media społecznościowe: „Podczas treningów do wirtualnego wyścigu, rozmawialiśmy z innymi graczami i tego dnia zrodził się pomysł, że byłoby to zabawne, gdyby gracz pojechał za mnie i pokazał prawdziwym kierowcom, na co go stać, mając szansę zmierzyć się z nimi. Chcieliśmy to udokumentować i zaprezentować w zabawny sposób. Zaczęliśmy omawiać temat – jak to zrobić, jak to udokumentować i zaprezentować. Chcę podkreślić, że nie było moim zamiarem, żeby inny kierowca zrobił za mnie wynik i mielibyśmy to ukryć. Nie chodziło o to, by pokazać mnie z lepszej strony, bo nie o to chodzi. Wyniki w wirtualnych zawodach są dla mnie nieistotne, nie mają na mnie żadnego wpływu i nie mam z tego żadnych pieniędzy”.

Społeczność graczy od samego początku popierała pomysł: „Ten kierowca nie dostał ode mnie żadnych pieniędzy, to był wspólny pomysł i sądziliśmy, że będzie to coś fajnego. Graczom się to podobało i uważali to za ekscytujące. Tak to się zaczęło. Potem, w sobotę zrobiliśmy transmisję tak, aby wyglądało, jakbym to ja prowadził i chcieliśmy później wyjawić prawdę. Nigdy nie mieliśmy zamiaru was okłamać czy cokolwiek ukrywać. Zakomunikowaliśmy pomysł podczas transmisji na żywo, którą oglądało około tysiąca osób – uważam, że to samo w sobie dowodzi, że nie chcieliśmy niczego ukrywać”.

Hoerzing zajął w sobotnim wyścigu trzecie miejsce, radząc sobie znacznie lepiej niż Abt w dotychczasowych startach: „W sobotę pojechałem wyścig i inni kierowcy zauważyli, że coś jest nie tak. Zdawałem sobie z tego sprawę i nie chciałem tego przed nimi ukrywać – nawet napisałem na wspólnym czacie, że coś jest na rzeczy i zapytałem czy byłby to dobry moment na finisz w pierwszej piątce, czego ten młody chłopak dokonał. Nie ukryliśmy jego lokalizacji, celowo zostawiliśmy wszystko takie, jak było”.

„Po wyścigu, nie chciałem udzielić wywiadu, bo uznałem to za niewłaściwe. Niedługo później zdałem sobie jednak sprawę, że to się tak nie skończy i sprawy przybrały kierunek, którego nie potrafiłem sobie wyobrazić. Sprawdzili, czy to ja prowadziłem i się dowiedzieli. Od razu przyznałem, że to był ktoś inny i się zaczęło. Polecono mi przekazać 10 tysięcy euro na cele charytatywne, które natychmiast przelałem na konto Allgäuer Werkstätten, które pomaga niepełnosprawnym ludziom w byciu mobilnym”.

„Nie chciałem się z tym spierać. Powiedziałem, że rozumiem, że popełniłem błąd i skoro wam się to nie spodobało, przekażę darowiznę. Wtedy przedostało się to do mediów, które podchwyciły temat i od razu przedstawiły mnie jako oszusta, nie dając mi nawet okazji się wypowiedzieć”.

Zamiarem Niemca było w zmyślny sposób pokierować narracją, która jednak szybko wymknęła mu się spod kontroli: „Zdaję sobie sprawę z tego, że poszliśmy za daleko z tym pomysłem i nie przemyśleliśmy wszystkich możliwych konsekwencji. Popełniliśmy błąd i biorę to na siebie. Poniosę wszelkie konsekwencje tego, co zrobiłem. Cieszę się, że wpędzono w to graczy i media zostawiły ich w spokoju, skupiając się na mnie. Oni mają całe życie przed sobą i podobnie jak ja, nie przemyśleli możliwego rozwoju wydarzeń. Odpowiedzialność spoczywa jednak na mnie”.

Na skutek incydentu, Abt stracił posadę fabrycznego kierowcy Audi: „Media rozdmuchały temat i ten wirtualny wyczyn ściągnął na mnie rzeczywiste konsekwencje. Audi poinformowało mnie dzisiaj, że nie będziemy już wspólnie ścigać się w Formule E, a nasza współpraca dobiegła końca. Nic tak nie zabolało mnie w moim życiu i chciałbym z całego serca przeprosić moją rodzinę, przyjaciół, Audi, moich partnerów, Formułę E, UNICEF oraz wszystkich fanów, którzy wspierali mnie przez lata. To był ogromny błąd, którego się nie wypieram. Mam nadzieję, że możecie mi wybaczyć”.

„Pozostaje mi tylko powiedzieć, że w życiu popełnia się błędy i czuję się, jakbym nie mógł upaść niżej. Jestem na dnie, ale podniosę się i powrócę. Z pewnością potrzebuję teraz nieco czasu, aby przemyśleć sprawy i zastanowić się nad swoją przyszłością. Wierzę jednak, że zawsze znajdzie się jakieś wyjście. Byłbym wdzięczny, jeśli przyjmiecie moje przeprosiny”.

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze