Podobnie jak Formuła 1, seria IndyCar dąży ku poprawie bezpieczeństwa swoich kierowców poprzez stworzenie osłony kokpitu, możliwą do zastosowania w obecnych podwoziach Dallara DW12.
„Pracowaliśmy po cichu nad stworzeniem elementu przez ostatnie półtora roku i zrobiliśmy spore postępy”
– powiedział dyrektor ds. rywalizacji INDYCAR Jay Frye. „Jesteśmy zadowoleni z opcji, jakie przedstawimy i będziemy mieli coś gotowego do testów przed końcem roku”
.
Inaczej niż w F1, gdzie chęć szybkiego wprowadzenia rozwiązania doprowadziła do wyboru systemu Halo, IndyCar nie narzuciło ścisłych ram czasowych, dając sobie czas na znalezienie możliwie najlepszego rozwiązania. Amerykańska seria skłania się ku pomysłowi „tarczy”, jaki został zademonstrowany podczas weekendu Grand Prix Wielkiej Brytanii F1.
„Idziemy pełną parą i mamy nadzieję zaprezentować coś w miarę niedługo, ale najważniejsze jest dla nas, by pokazać od razu gotowy produkt – przetestowany, sprawdzony i gotowy do użytku. Przeprowadziliśmy już symulacje, a następnym etapem będą testy na torze”
.
W przeciwieństwie do F1, gdzie „tarcza” była sporych rozmiarów i znacząco zmieniała wygląd samochodu, element stosowany w IndyCar będzie stosunkowo mały, co przełoży się na mniejsze prawdopodobieństwo zawrotów głowy, jakich doznał Sebastian Vettel, testując rozwiązanie przygotowane przez F1.
„W miniony weekend widzieliśmy problemy ze zniekształcaniem, których byliśmy świadomi od dłuższego czasu. Pracowaliśmy nad tym aspektem i dla nas nie stanowi to już problemu”
.
Element stosowany w IndyCar będzie także dużo lepiej komponował się w obrys samochodu i jak twierdzi Frye, niektórzy mogą nawet nie zauważyć jego obecności: „Estetyka była dla nas ważna. Przy pracach nad nowym pakietem aerodynamicznym braliśmy pod uwagę zintegrowanie elementu ochrony kokpitu. Staramy się, aby produkt spełniał swoje zadanie i wtapiał się w samochód tak, by ludzie nie zwracali na niego uwagi”
.
Źródło: racer.com
Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.
