Walka o tytuł zaczyna się od początku

Niezależnie od tego kto zostanie w tym sezonie mistrzem świata, Grand Prix Czech z pewnością będzie można uznać za punkt przełomowy tegorocznej rywalizacji. Po 20 tygodniach i 11 wyścigach, w czasie których pokonali łącznie 276 okrążeń, zawodnicy Yamahy zrównali się punktami w klasyfikacji generalnej.

Dzięki drugiej pozycji w Indianapolis oraz wygranej w Czechach Jorge Lorenzo w ciągu tygodnia odrobił trzynastopunktową stratę do prowadzącego od początku sezonu Valentino Rossiego. Obaj mają teraz po 211 punktów, ale to Hiszpan zajmuje pierwsze miejsce w tabeli dzięki większej liczbie zwycięstw (5-3). Prowadzi po raz pierwszy od 2013 roku.

“Przed wyścigiem ciążyła na mnie duża presja, miałem przeczucie, że przede mną najlepsza okazja do odniesienia zwycięstwa i odrobienia wielu punktów” – mówił Lorenzo w czasie konferencji prasowej tuż po Grand Prix Czech – „Teraz dla mnie i Valentino mistrzostwa zaczynają się od zera, jakby przed nami był pierwszy wyścig sezonu. Zobaczymy co się wydarzy. Traciłem 29 punktów [po trzech wyścigach], a później stopniowo to odrabiałem, odniosłem cztery zwycięstwa z rzędu, bardzo wiele dały mi szczególnie dwie ostatnie rundy. W tym sezonie Vale jest niesamowicie regularny. Jeśli nie udaje mi się stawać na podium to nawet mimo pięciu wygranych w sezonie dogonienie go staje się niezwykle trudne” – dodał.

“Niewiarygodne, że po 11 wyścigach mamy tyle samo punktów” – wtórował mu Rossi – „To oznacza, że nasz pojedynek jest - i z pewnością będzie - wspaniały. Po wakacjach Jorge powrócił w świetnej formie. Zaliczył dwa udane wyścigi, w tym ten z Indianapolis, gdzie walczył z Márquezem do ostatniego okrążenia. Czeka nas wiele pracy jeśli chcemy zachować szansę na mistrzostwo aż do wyścigu w Walencji. Musimy się poprawić i próbować jechać jeszcze szybciej” – podkreślił.

Regularny Lorenzo, bezbłędny Rossi

„Nasz styl jazdy jest podobny. Obaj jeździmy płynnie, mamy wysoką prędkość w zakrętach, czasy okrążeń podczas wyścigu są bardzo regularne, nie popełniamy poważniejszych błędów” – wyliczał Lorenzo poproszony przez jednego z dziennikarzy obecnych na konferencji o porównanie mocnych stron swoich i rywala – „Może Valentino jest trochę lepszy na hamowaniach. Korzysta z ustawień dzięki którym hamuje później i mocniej. To daje mu pewną przewagę, szczególnie w bezpośredniej walce”.

„Jeśli chodzi o mnie to kiedy czuję dobrze na motocyklu potrafię jechać szybko i bardzo równo przez wiele okrążeń. Tak naprawdę wszystko zależy od toru i od naszej  dyspozycji danego dnia. Podczas kolejnych wyścigów to będzie głównie decydowało o różnicach między nami. Od teraz aż do ostatniej rundy moim celem jest bycie zawsze na podium. Odnoszenie jak największej liczby zwycięstw, a kiedy to nie jest możliwe – dojeżdżanie na drugim albo trzecim miejscu. Sądzę, że dzięki temu będę w stanie walczyć o mistrzostwo w Walencji, a kto wie – może nawet wcześniej”.

Którego z siedmiu obiektów jakie pozostały obawiają się najbardziej? Lorenzo stwierdził, że Misano: „Vale zna każdy milimetr toru, każdy kamień. Trudno będzie go pokonać”. Odpowiedź Rossiego była bardziej złożona. Z jednej strony zaznaczył, że każdego roku sytuacja wygląda inaczej, więc trudno cokolwiek przewidzieć. Dodał później, że na papierze, to Jorge Lorenzo ma przewagę, chociaż na części obiektów ich tempo powinno być bardzo zbliżone. ‘Doktor’ nie przywiązuje jednak do tych statystyk zbyt dużej wagi.

“Nie warto myśleć o tym w ten sposób, należy skupić się na znalezieniu sposobu, żeby pojechać szybciej w Silverstone, a później w kolejnych wyścigach. To jest właściwa metoda. Krok po kroku, weekend po weekendzie. Postaramy się przygotować na wszystkie warunki, ponieważ pod tym względem Silverstone zawsze jest wymagające”.

Relacje w zespole poprawne, Meregalli i Jarvis zadowoleni

Tegoroczna walka o mistrzostwo to od samego początku nic innego jak wewnętrzny pojedynek Yamahy. Mając w pamięci sezon 2009, kiedy Rossi i Lorenzo po raz ostatni rywalizowali między sobą o tytuł, wielu obserwatorów zastanawia się jaka atmosfera panuje w japońskiej ekipie. Czy w garażu Yamahy ponownie pojawi się ściana rozdzielającej boksy obu zawodników? Jak szefostwo ocenia tegoroczne wyniki i co najważniejsze, który zawodnik ich zdaniem ma większe szanse na sukces? Kilka dni temu szef zespołu Movistar Yamaha - Massimo Meregalli oraz Dyrektor Zarządzający Yamaha Motor Racing - Lin Jarvis (na zdjęciu poniżej) – zmierzyli się z tymi pytaniami w wywiadzie udzielonym włoskiej „La Gazzetta dello Sport”. Ich odpowiedzi są dokładnie takie jakich można się było spodziewać.

„Jorge i Valentino postawili nas w sytuacji o jakiej marzy każdy zespół” – zaczął Meregalli i dodał  – „Zwycięstwo Jorge ma dla nas podwójną wartość. Nie tylko zrównał się w liczbie punktów z Rossim, ale wysłał jasny sygnał Márquezowi i Hondzie”.

„Zupełnie nie dbam o to kto zostanie mistrzem świata, o ile będzie to nasz zawodnik. Oczywiście zajęcie dwóch pierwszych miejsc byłoby najlepszym wynikiem” – powiedział Jarvis. Następnie wyjaśnił, że atmosfera jaka panuje między zespołowymi partnerami jest dobra, znane z przeszłości chłodne stosunki panujące między nimi to przeszłość. „Dziś obaj są bardziej dojrzali, mają dla siebie dużo więcej szacunku niż kiedyś” – przyznał Brytyjczyk.

Na zakończenie pytano go o to jakie są szanse na to, że pojedynek o tytuł między dwójką z Yamahy rozstrzygnie dopiero wyścig w Walencji. „Nie chcę jeszcze o tym myśleć” – stwierdził w odpowiedzi.

Na temat atmosfery w zespole wypowiedział się także Lorenzo. Stwierdził wprost, że relacje między nim i Rossim są lepsze niż kiedykolwiek.

„Obaj mamy do siebie szacunek, na torze i poza nim. Kiedy pojawiłem się w MotoGP miałem 20 lat, byłem bardzo ambitny, a on był w szczytowym momencie swojej kariery i bronił swojej przestrzeni i pozycji w zespole. Robiłem wszystko, aby się do niego zbliżyć i go pokonać i myślę, że z tego powodu było między nami duże napięcie. Teraz jednak nie ma po nim śladu. Oczywiście, jeśli w przyszłości sytuacja się powtórzy - nasze relacje mogą się zmienić, jednak nie sądzę, żeby było tak źle jak kiedyś”.

Jeden błąd może kosztować mistrzostwo

Wielu obserwatorów jest zgodnych co do tego, że runda w Brnie zresetowała prawie wszystko co wydarzyło się w MotoGP w tym sezonie. Prawie, bo o kolejności decyduje liczba odniesionych do tej pory zwycięstw. Do końca sezonu pozostało jedynie 7 wyścigów, więc w najbliższych tygodniach będziemy obserwowali prawdziwy sprint po mistrzostwo. Patrząc na to jak szala zwycięstwa przechyla się raz w jedną, raz w drugą stronę, możemy się spodziewać wielu emocji i niespodziewanych zwrotów akcji.

Jak wygląda sytuacja? Rossi i Lorenzo toczą między sobą pojedynek o tytuł po raz pierwszy od sezonu 2009. Atmosferę podgrzewa fakt, że obaj są wielokrotnymi mistrzami świata, którzy ścigają się w jednym zespole, jeżdżą takim samym motocyklem i korzystają z jednakowych opon. O wszystkich muszą przesądzać detale.

Zacznijmy od przeanalizowania tego jak wyglądała w ich wykonaniu końcówka dwóch ostatnich sezonów (od kiedy ponownie ścigają się w tych samych barwach po powrocie Rossiego z Ducati). W siedmiu ostatnich wyścigach sezonu 2013, w którym Lorenzo do samego końca rywalizował o tytuł z Márquezem, ‘Por Fuera’ odniósł 5 zwycięstw i dwa razy stał na podium. Dla porównania Rossi tylko dwa razy stanął w tym czasie na podium. Trzeba jednak przyznać, że pierwszy sezon Włocha po powrocie do Yamahy nie był zbyt udany.  Dużo bardziej miarodajny był sezon 2014, kiedy Rossi i Lorenzo, których siedem wyścigów przed końcem sezonu dzieliły 4 punkty,  walczyli o tytuł wicemistrza świata. W tym czasie obaj zwyciężali dwukrotnie, cztery razy stali na podium i nie ukończyli po jednym wyścigu. Robi wrażenie prawda?

W tym roku Lorenzo wygrał dotychczas o dwa wyścigi więcej niż Rossi i przejechał na prowadzeniu o 142 okrążenia więcej niż jego 36-letni rywal. Obaj mają obecnie po tyle samo punktów, stało się tak głównie za sprawą znakomitego rekordu Włocha, który we wszystkich wyścigach w tym sezonie finiszował na podium.  Tyle jeśli chodzi o statystyki.

W praktyce jeśli od tej pory którykolwiek z nich popełni błąd – prawdopodobnie będzie go to kosztowało tegoroczne mistrzostwo. „Obaj będą teraz naciskać, próbując zmusić drugiego do błędu”ocenił trzykrotny mistrz świata kategorii 500cc - Wayne Rainey„Gdybym miał postawić pieniądze, postawiłbym na Lorenzo ze względu na jego tempo, Rossi z kolei ma ogromne pragnienie zdobycia dziesiątego tytułu”. Kto wygra?

W Czechach widzieliśmy, że Lorenzo jest szybki, ale w wyścigach motocyklowych nie zawsze wygrywa najszybszy. Wszystko może się zdarzyć, na przykład deszczowy wyścig. Hiszpanowi zdarzają się wtedy problemy, szczególnie na przesychającym torze. Kolejna kwestia to unikanie kłopotów. Lorenzo świetnie startuje i niezagrożony odjeżdża stawce. Nie jest to najmocniejsza strona Rossiego, który przez to musi walczyć i nadrabiać stracone pozycje co zawsze jest ryzykowne. Jeśli Włoch nad tym nie popracuje, najbliższe wyścigi mogą rozstrzygać się już na pierwszych okrążeniach.

Jest jeszcze czynnik „Márquez”. Aktualny mistrz świata wciąż zachowuje matematyczne szanse na obronę tytułu. Zadaniem zawodników Yamahy powinna być teraz jazda w taki sposób, aby nie pozwolić mu na włączenie się do walki. Hiszpan wciąż wierzy w obronę mistrzowskiego tytułu, jednak przyznaje że z tygodnia na tydzień to zadanie staje się coraz trudniejsze. Dopóki nie jest całkowicie wyeliminowany z rywalizacji, nie mając nic do stracenia może ryzykować i sporo namieszać.

Jedno jest pewne - przed nami ekscytująca końcówka sezonu. Zarówno Valentino Rossi jak i Jorge Lorenzo są w życiowej formie i żaden z nich nie ma zamiaru odpuścić, więc wszystko rozstrzygnie się prawdopodobnie dopiero podczas ostatniego Grand Prix. Dla jednego Walencja będzie siódmym niebem, drugiego czeka piekło i długa zima w czasie której będzie mógł rozważać co poszło nie tak i co można było zrobić lepiej. Kogo czeka taki los? Z odpowiedzią na to pytanie musimy jeszcze trochę poczekać, ale dla takich emocji warto!

Nie przegap żadnej informacji. Obserwuj ŚwiatWyścigów.pl na Google News.

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze