Grand Prix Japonii 1988 na zawsze pozostanie w pamięci brazylijskich kibiców. Pierwsza część wyścigu była dla nich emocjonalną huśtawką, ale ich idol Ayrton Senna pokonał wszystkie przeszkody, jakie przed nim tego dnia stanęły i jeszcze raz potwierdził swój prymat nad Alainem Prostem, sięgając wreszcie po wyśniony tytuł.
Senna przed przyjściem do zespołu McLarena był już od lat uważany za najbardziej utalentowanego kierowcę w F1. Jednak dopiero w piątym sezonie startów dostał prawdziwą szansę. Miał w końcu najlepszy samochód, ale musiał pokonać swojego zespołowego kolegę Alaina Prosta. Doskonałego kierowcę i dwukrotnego mistrza świata. Ta rywalizacja zapowiadała się pasjonująco, ale rzeczywistość przerosła oczekiwania fanów. Po czternastu wyścigach Senna prowadził w liczbie wygranych wyścigów siedem do sześciu. Takiej dominacji jednego zespołu wcześniej nie widziano.
Ówczesne zasady punktacji sprawiały, że, przy odpowiedniej ilości finiszy w punktach, to nie liczba punktów, ale najlepsze wyniki, w tym przypadku liczba wygranych, były decydujące. Senna odnosząc ósme zwycięstwo w sezonie, zapewniał sobie mistrzostwo, na które on sam i fani w Brazylii czekali od lat. To miało być ostateczne potwierdzenie jego statusu supergwiazdy. To był cel, dla którego lata temu wyruszył z Brazylii do Europy.
Prost już po wyścigu w Belgii przyznał, że nie jest w stanie wygrać z Senną. W tamtym momencie sezonu był całkowicie zdominowany przez młodego Brazylijczyka. Potem jednak wygrał dwa wyścigi i, po tym jak Ayrton w niebezpieczny sposób omal nie zepchnął go na barierę w Portugalii, był zdeterminowany, by podjąć walkę.
Senna i Prost ustawili się na starcie tradycyjnie w pierwszym rzędzie. Trzeci był Gerhard Berger w Ferrari, a czwarty Ivan Capelli, w Marchu sponsorowanym przez japońską firmę Leyton House. Jego March nie miał silnika turbo, ale przepisy na sezon 1988 sprawiały, że silniki pozbawione turbosprężarek były znów konkurencyjne. Berger nie spodziewał się dużo po wyścigu, w którym jego samochód, by oszczędzać paliwo, startował z mniejszym dociskiem niż był optymalnie potrzebny. Takich problemów nie miał Capelli.
Wyścig rozpoczął się fatalnie dla Senny. Brazylijczyk zgasił samochód na starcie, a Berger cudem uniknął kolizji z jego McLarenem, co wprawiło kibiców w Brazylii w stan przedzawałowy. Ayrton jednak zachował spokój i ruszył. Spadł na czternastą pozycję, ale szybko nadrabiał straty. Tylko na pierwszym okrążeniu zyskał sześć pozycji, dając swoim kibicom nadzieję. Nigel Mansell i Derek Warwick sami usunęli mu się z drogi, po kolizji zjeżdżając do boksu. Berger i Capelli starali się dotrzymywać kroku Prostowi, ale reszta stawki została z tyłu, stając się łatwym łupem dla Senny.
Tymczasem Prost, liczący po starcie na łatwe zwycięstwo, zaczął mieć problemy ze skrzynią biegów, które mocno go spowolniły. Capelli wyprzedził Bergera i puścił się w pościg za Francuzem. Senna wkrótce zameldował się na trzeciej pozycji, ale to Capelli pierwszy dopadł Prosta. Włochowi udało się nawet wyprzedzić zmagającego się z problemami Francuza przy wyjściu na prosta startową, ale moc Hondy pozwoliła Prostowi się obronić. Zanim to jednak zrobił, Capelli zdołał przejechać jako pierwszy przez linię mety, zaliczając tym samym okrążenie na prowadzeniu. Jego japońscy sponsorzy nie mogli sobie wymarzyć lepszego scenariusza, ale ich szczęście nie trwało długo.
Niestety Capelli musiał wycofać się zanim doczekał się następnej okazji do wyprzedzania. Gdy doznał awarii, Senna był już tuż za nim. Po odpadnięciu Włocha znalazł się bezpośrednio za Prostem i Francuz mógł już tylko modlić się o cud. Problemy ze skrzynią biegów utrudniały mu wyprzedzanie maruderów. Nie ułatwiał sprawy też lekki deszczyk, zbyt mały, by zmieniać opony na deszczowe.
Na 27 okrążeniu Senna zaatakował Prosta, gdy obaj dublowali grupę wolniejszych pojazdów. Francuz został przyblokowany na wyjściu z szykany przez Riala Andrei de Cesarisa. Senna nie mógł zmarnować takiej okazji. Dwaj pretendenci do tytułu walczyli koło w koło, ale pod koniec prostej startowej Senna był na pierwszym miejscu. Następne okrążenia, na których Brazylijczyk zaczął się szybko oddalać, dobitnie pokazały, że tego dnia zwycięzca mógł być tylko jeden. Senna na ostatnich okrążeniach walczył głównie z własnym wzruszeniem, starając zachować koncentrację na coraz bardziej mokrym torze. Pod koniec ostatniego kółka emocje w końcu eksplodowały. Razem z nim w euforię wpadła cała Brazylia. W końcu ich bohater stał się mistrzem. Senna mówił na konferencji po wyścigu, że czuje jakby z jego barków usunięto ogromny ciężar. Przez lata walczył o ten moment z ogromną determinacją. Wyścigi były dla niego wszystkim. Ten moment spełnienia opisał potem mówiąc, że zobaczył wtedy Boga.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!