Słynne wyścigi: Grand Prix Malezji 2016

To właśnie ten wyścig miał okazać się rozstrzygającym momentem mistrzostw, a jednocześnie takim, który najlepiej łączył wątki, które przewijały się przez cały sezon. Pech Lewisa Hamiltona, nieustępliwość i waleczność Nico Rosberga, rywalizacja kierowców Red Bulla, która pomaga zespołowi powrócić na szczyt, błędy Sebastiana Vettela, które pozbawiają go szansy na walkę o zwycięstwo, wszystko to było w tym wyścigu. Była też jedna zupełnie nowa rzecz w tamtym sezonie. Szczęście w końcu uśmiechnęło się do Daniela Ricciardo.

Wyścig o Grand Prix Malezji w 2016 roku po raz pierwszy od sezonu 2000 był rozgrywany jesienią, czyli wtedy, kiedy ważą się losy mistrzowskiego tytułu. Przed wyścigiem tor Sepang przeszedł renowację. Asfalt został wymieniony i chociaż trasa pozostała ta sama, kilka zakrętów zostało delikatnie przeprofilowanych. Ostatni zakręt, który dotychczas nie był dla kierowców wyzwaniem, stał się utrapieniem przez swoje negatywne nachylenie.

W Malezji Lewis Hamilton regularnie radził sobie lepiej od Nico Rosberga i kwalifikacje potwierdziły, że ten weekend będzie dla niego szansą na odwrócenie negatywnego trendu i wygranie wyścigu po trzech kolejnych porażkach z Resbergiem.

Już pierwsze okrążenie w Q3 Lewis pojechał świetnie, podczas gdy Nico popełnił błąd. Oznaczało to, że podczas decydującego przejazdu Rosberg zamiast cisnąć na limicie i ryzykować kolejny błąd, walcząc z Hamiltonem, musiał zadbać przede wszystkim o czyste okrążenie, żeby pokonać Red Bulle. Udało mu się to, ale Lewis był niezagrożony na pierwszym miejscu.

Już po pierwszym okrążeniu stało się jasne, że wyścig nie będzie należał do nudnych. Nico znalazł się po pierwszym zakręcie na samym końcu stawki. Przyczyną jego problemów był Sebastian Vettel, który zrobił dokładnie to, co Daniił Kwiat w Chinach (i co jak na ironię krytykował wtedy Vettel), z tym że wyszło mu to znacznie gorzej. Śmiały atak po wewnętrznej na Verstappena sprawił, że w ciasnym pierwszym zakręcie nie zdołał uniknąć kolizji z Rosbergiem, która zakończyła wyścig byłego mistrza świata, a dla Nico oznaczała konieczność przebijania się przez stawkę.

Verstappen po niedawnej krytyce ze strony Vettela nie odmówił sobie przyjemności nazwania Niemca idiotą przez radio. Max musiał uciekać na zewnętrzną, by uniknąć kolizji, co sprawiło, że został wyprzedzony przez Kimiego Raikkonena, Sergio Pereza i Jensona Buttona, których szybko wyprzedził oraz przez Daniela Ricciardo, co miało dla niego znacznie poważniejsze konsekwencje.

Dla Hamiltona był to prezent, który mógł mieć przełomowe znaczenie dla losów mistrzostwa. Od teraz zagrożeniem dla niego były wyłącznie Red Bulle. Jego samochód przez cały weekend prowadził się świetnie. Poza nieludzkim upałem, jak zawsze panującym w Malezji, wyścig wyglądał bezproblemowo.

Na dziewiątym okrążeniu na torze pojawił się wirtualny samochód bezpieczeństwa po awarii hamulców Romaina Grosjeana. W tym momencie kolejność w pierwszej ósemce wyglądała następująco: Hamilton, Ricciardo, Verstappen, Raikkonen, Perez, Button, Nico Hulkenberg, Valtteri Bottas. Na dziewiątej i dziesiątej pozycji byli Fernando Alonso i Rosberg, którym niespełna dziesięć okrążeń wystarczyło by przebić się z samego końca stawki. O ile w przypadku Rosberga można było się tego spodziewać, to jazda Hiszpana i forma nowego silnika Hondy była zaskoczeniem. Fernando świetnie wykorzystał zamieszanie na pierwszych zakrętach, by zyskać kilka pozycji, potem dość łatwo poradził sobie z Estebanem Oconem i Carlosem Sainzem, oraz wykorzystał pecha Grosjeana, by zameldować się na dziewiątym miejscu.

Red Bull miał dwa samochody za prowadzącym Mercedesem Lewisa i nie mając nic do stracenia rozdzielił strategie. Verstappen udał się do alei serwisowej po opony miękkie, a za nim podążyli Perez, Hulkenberg, Button, Alonso i Rosberg.

Rosberg założył twardą mieszankę i radził sobie na niej świetnie, wyprzedzając kolejnych zawodników, więc inni postanowili iść za jego przykładem. Lewis opóźniał zjazd i moment, w którym znajdzie się za Verstappenem jak tylko mógł. Sukces Verstappena zależał od tego, jak szybko uda mu się wyprzedzić Raikkonena. Kimi zamiast walczyć, zjechał do boksu równocześnie z Hamiltonem. Wyjechał tuż przed Rosbergiem i stał się jego celem na resztę wyścigu. Fin miał jednak świeże opony i strategiczną przewagę.

Twarde opony spisywały się nieźle i tempo Verstappena na miękkich nie było wystarczające, by strategia, która tak świetnie zadziałała rok wcześniej w przypadku Vettela, pozwoliła mu na walkę z Hamiltonem. To był moment, w którym Lewis miał już zwycięstwo w kieszeni. Tak przynajmniej mogło się wydawać.

Tymczasem stratedzy Mercedesa próbowali wymyślić coś, by pomóc Rosbergowi. Jedyną szansą wydawał się undercut. Rosberg zjechał, Kimi zareagował i wyjechał bez problemu przed Nico, ale teraz mieli równe szanse, jeśli chodzi o ogumienie. Rosberg musiał jednak działać szybko, zanim jego opony się zużyją. Kimi podkręcał silnik i robił wszystko, by obronić się w tym kluczowym momencie.

Rosberg jednak pokazał, że w tym roku nie boi się ryzyka. Postawił wszystko na jedną kartę i wykonał zaskakujący i bardzo ryzykowny manewr po wewnętrznej drugiego zakrętu. Kimi dał się zaskoczyć.  Nie obyło się bez kontaktu, kiedy Kimi próbował zamknąć drzwi, nie zdając sobie sprawy, że Nico już jest po wewnętrznej, ale oba samochody pojechały dalej, a Niemiec zdobył trzecie miejsce.

W międzyczasie Verstappen założył opony twarde i stał się zagrożeniem dla jadącego na drugim miejscu Ricciardo. Wydawało się, że Daniel powinien ustąpić szybszemu koledze, który miał większe szanse zbliżyć się do Hamiltona, ale Australijczyk nawet nie rozważał takiej możliwości. Bronił się nieustępliwie, a Christianowi Hornerowi musiały pojawić się przed oczami pojedynki Vettela z Markiem Webberem.  Na szczęście do kolizji nie doszło, a nieustępliwość Ricciardo, który skutecznie obronił się przed atakami Verstappena przyniosła mu więcej niż tylko drugie miejsce.

Chwilę później nastąpiło to, czego naprawdę nikt się nie spodziewał, czyli prawdziwa tragedia dla Mercedesa i Hamiltona. Lewis wiedział natychmiast co się stało, choć trudno było w to uwierzyć. Po raz kolejny w tym sezonie silnik w jego samochodzie uległ awarii. Tym razem jednak eksplozja nastąpiła, kiedy Lewis pewnie zmierzał po zwycięstwo. Nastąpiła w ojczyźnie partnera Mercedesa czyli firmy Petronas. Nastąpiła kiedy Mercedes szykował się do świętowania w Malezji mistrzostwa konstruktorów. Dodatkowo nie tylko odebrała Mercedesowi możliwość wygrania dwudziestu wyścigów w jednym sezonie, ale jeszcze umożliwiła Red Bullowi zdobycie pierwszego od trzech lat podwójnego zwycięstwa. Był to prawdziwy grom z jasnego nieba. Lewis jechał idealny weekend. W tamtym sezonie wszystkie awarie silników Mercedesa miały miejsce w jego samochodzie. Mimo krążących w internecie spiskowych teorii o sprzyjaniu Rosbergowi przez Mercedesa, nikt rozsądny nie mógł mieć żadnych wątpliwości. To co stało się w Malezji, to był dla zespołu prawdziwy koszmar.

Red Bulle miały więc walczyć o zwycięstwo. Christian Horner podjął bezpieczną decyzję dla teamu i obaj zjechali jednocześnie do boksu. W ten sposób Ricciardo zyskał bezpieczna przewagę. Było to zadośćuczynienie od teamu za porażki z pierwszej części sezonu. Los oddał Australijczykowi to, co zabrał mu w Monako.

W przeciwieństwie do wpadki sprzed paru lat, kiedy polecenie, by Vettel nie wyprzedzał Webbera skończyło się katastrofą, była to świetna decyzja Hornera. Verstappen, który mógłby nie posłuchać polecenia, dostał możliwość walki, ale nie był w stanie dogonić Ricciardo, nie mając przewagi świeżych opon.

O ile Red Bull miał już zapewnione podwójne zwycięstwo, przed jadącym po trzecie miejsce i bardzo ważne punkty Rosbergiem wyrosła kolejna przeszkoda. Stewardzi, którym przewodził Derek Warwick, przed wyścigiem przyznający, że kibicuje Lewisowi, dali Nico karę dziesięciu sekund, za spowodowanie kolizji z Raikkonenem, więc musiał wypracować nad nim przewagę. Z tą ostatnią tego dnia przeszkodą poradził sobie znakomicie, zdobywając bardzo ważne podium. Był to dla niego wyścig pełen wyzwań, ale wytrzymał presję i zrobił bardzo ważny krok w kierunku mistrzostwa. On też miał sporo pecha, ale w odróżnieniu od Hamiltona miał szansę nadrobić straty. Nico pokazał determinację, odwagę, bezbłędną jazdę i umiejętność walki do końca. Pokazał o ile lepszym kierowcą stał się, walcząc w ostatnich sezonach z Lewisem.

Valtteri Bottas po nienajlepszych kwalifikacjach zdołał wywalczyć piąte miejsce dzięki taktyce na jeden stop. Pomogło to Williamsowi w jego walce z Force India, po tym jak Massa najpierw utknął na polach startowych, a potem przebita opona pozbawiła go ostatecznie szans na punkty.

Sergio Perez był szósty, a jego zespołowy partner przekonał się jak duży postęp zrobił McLaren. Hulkenberg utknął najpierw za Buttonem, a potem, kiedy Brytyjczyk stracił przez zjazd do boksu w niewłaściwym momencie, znalazł się za Alonso.

Joylon Palmer, którego perspektywy na przyszłość w Renault wyglądały już bardzo źle, zdobył wreszcie swój pierwszy punkt. Podobnie jak Ricciardo, Brytyjczyk długo czekał, aż szczęście się do niego uśmiechnie, ale wreszcie dane mu było pojechać bezproblemowy wyścig i wykorzystać problemy innych.

Daniel Ricciardo wreszcie uzyskał upragnione zwycięstwo, które zadedykował tragicznie zmarłemu Julesowi Bianchiemu. Zmusił towarzyszących na podium kierowców do wypicia szampana ze swojego buta. Szampan chyba najlepiej smakował Rosbergowi. Po tym co działo się rok temu, mało kto spodziewał się, że w tak długim sezonie będzie walczył do końca z Lewisem. Przed wyścigiem Nico bardzo ostrożnie mówił o swoich szansach na mistrzostwo. Teraz nie było już ucieczki od faktu, że był faworytem. Presja była teraz na nim. Miał życiową szansę, ale nic nie było przesądzone. Jedno potknięcie Rosberga mogło całkowicie odwrócić sytuację. Końcówka sezonu zapowiadała się pasjonująco.

Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!

Postaw mi kawę na buycoffee.to
Pokaż komentarze