Legendarny wyścig na Nurburgringu w sezonie 1957 był ukoronowaniem kariery Juana Manuela Fangio i ostatecznym potwierdzeniem, choć wszyscy już to wcześniej wiedzieli, że Argentyńczyk jest nie tylko najszybszym kierowcą swojego pokolenia, ale jest o klasę lepszy od konkurencji. Do dziś pozostaje to jeden z najlepszych popisów jazdy w historii. Biorąc pod uwagę jak niebezpiecznym sportem była F1 w owym czasie, możliwe że po prostu najlepszym.
Fangio startował w swoim Maserati z pole position mając obok siebie Mike’a Hawthorna w Ferrari, Jeana Behra’e w drugim Maserati i Petera Collinsa w Ferrari. Obserwując przygotowania konkurentów z Ferrari stwierdził, że najprawdopodobniej będą chcieli przejechać cały wyścig bez pit stopu. W owym czasie dystans Grand Prix Niemiec liczył aż 22 okrążenia, czyli ponad 500 kilometrów. Wyścig trwał trzy i pół godziny. Argentyńczyk uznał, że lepszą taktyką będzie pół minutowy pit stop, który pozwoli założyć bardziej miękkie opony i zatankować jedynie połowę baku.
Ferrari wygrały start, ale Fangio był wyraźnie szybszy i po trzech okrążeniach znalazł się na pierwszym miejscu. Gdy zjeżdżał na planowany pit stop na trzynastym okrążeniu miał już przewagę trzydziestu sekund.
Wizyta w boksach okazała się jednak kompletną katastrofą. Mechanik przy tylnym lewym kole długo nie mógł znaleźć nakrętki, która niepostrzeżenie wtoczyła się pod samochód. W efekcie pit stop trwał minutę i osiemnaście sekund.
Gdy Fangio znów ruszył na trasę, miał 48 sekund straty do drugiego Collinsa. Miał jednak świeże opony i ogromną determinację. Niedawno skończył 46 lat. Po tak doświadczonych zawodnikach zazwyczaj można spodziewać się opanowania i taktycznego wyrachowania, ale Argentyńczyk, mimo że był u schyłku kariery, ciągle jeszcze umiał wygrywać czystą szybkością. To był jego ostatni wyścig na Nurburgringu, który uwielbiał. Zwycięstwo zapewniało mu piąty i czwarty z rzędu tytuł mistrzowski. To był moment, żeby zapomnieć o kalkulacjach i pokazać prawdziwą skalę swojego talentu.
Fangio starał się pokonywać zakręty na wyższych biegach niż konkurenci i na tym najbardziej wymagających ze wszystkich torów dał popis, który zdaniem wielu był najlepszym pokazem jazdy na limicie w historii. Zbliżając się do prowadzących Anglików na siedmiu kolejnych okrążeniach poprawiał rekord toru. Podczas dziesięciu okrążeń pobił rekord toru 9 razy. Na jednym z okrążeń nadrobił do Hawthorna 15,5 sekundy.
W końcu na przedostatnim okrążeniu Fangio dopadł i wyprzedził obu kierowców Ferrari, którzy musieli mieć wrażenie kompletnej bezradności. Argentyńczyk objął prowadzenie kiedy bezceremonialnie wepchnął się przed Hawthorna wyjeżdżając lewymi kołami na trawę po wewnętrznej zakrętu. Anglik próbował odzyskać prowadzenie, ale tego dnia zwycięzcą mógł być tylko Fangio.
Dzięki temu genialnemu występowi Argentyńczyk zdobył swój piąty tytuł i ostatecznie stał się legendą wyścigów. To było jego dwudzieste czwarte zwycięstwo w pięćdziesiątym wyścigu w F1. Dwa niewiarygodne rekordy, które miały długo pozostać nie pobite (ten drugi do dziś). Od statystyk jeszcze większe wrażenie robiła jednak jazda wielkiego mistrza.
Fangio stwierdził potem, że nigdy nie jechał tak szybko jak tego dnia. Po wyścigu nie mógł spać przez dwie noce. Gdy zamykał oczy ciągle widział jak mknie między drzewami z nieosiągalną dla innych szybkością. Można sobie tylko spróbować wyobrazić spełnienie, które czuje największy mistrz, po tym jak, podejmując ogromne ryzyko, na swoim ulubionym torze, przejeżdża kolejne okrążenia, za każdym razem przesuwając limit jeszcze dalej.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!