Grand Prix Meksyku 1990 to jeden z najlepszych występów w karierze Alaina Prosta. Francuz zazwyczaj wygrywał dzięki inteligencji i taktyce, ale tym razem był zmuszony pokazać swoją szybkość. Jego zespołowy kolega Nigel Mansell skradł mu jednak show jednym z najodważniejszych manewrów wyprzedzania w historii F1.
Tor w Grand Prix Meksyku zawsze było dla kierowców F1 wyjątkowym wyzwaniem. Rozrzedzone powietrze na wysokości ponad dwóch kilometrów nad poziomem morza pozbawiało silniki mocy a skrzydła docisku. Ten wyścig wymagał wyjątkowych ustawień i w sezonie 1990 nie wszyscy z faworytów dobrze poradzili sobie z wyzwaniem.
Ayrton Senna świętował w Meksyku swoje setne Grand Prix i nie tracił dobrego humoru, rozgniatając okolicznościowy tort na głowie swojego przyjaciela, Jo Ramireza. W kwalifikacjach był jednak dopiero trzeci, za partnerem z teamu Gerhardem Bergerem i Riccardo Patrese w Williamsie.
Brazylijczyk nie miał jednak wielkich powodów do zmartwień. Alain Prost zaliczył swoje najgorsze kwalifikacje od wielu lat. Ferrari nie radziło sobie dobrze z wybojami toru w Meksyku na oponach kwalifikacyjnych, ale Nigel Mansell zdołał mimo to zająć czwarte miejsce. Prost, wiedząc, że na wygraną w kwalifikacjach nie ma szans, od razu skupił się na ustawieniach na wyścig. Nie spodziewał się jednak, że zajmie zaledwie trzynastą pozycję, nie tylko za Tyrrellami i Lotusami, ale nawet za Brabhamem Stefano Modeny.
Obaj kierowcy teamu Larrouse Lola Aguri Suzuki i Eric Bernard zaliczyli potężne kraksy w piątek i sobotę, zapewniając dużo pracy swoim mechanikom, ale bez problemu kwalifikując się do wyścigu. Dobrze radzili sobie kierowcy zaopatrywani w opony przez Pirelli, za to fatalnie wypadli kierowcy Marcha, którzy nie zdołali zakwalifikować się do wyścigu. Było to istotne wydarzenie, ponieważ w konsekwencji dyrektor techniczny teamu Adrian Newey stracił pracę. Nowej nie szukał długo. Patrick Head szybko wykorzystał okazję, by zatrudnić go w Williamsie. Reszta jest historią.
W niedzielę Prost był optymistycznie nastawiony, ale mało kto wierzył, że włączy się do walki o zwycięstwo. Po starcie, na pierwszym zakręcie Berger został w tyle za Patrese i Senną. Jednak już na drugim okrążeniu McLareny pokazały swoją siłę wyprzedzając Williamsa i zajmując dwie pierwsze pozycje. Zanosiło się na trzecie z rzędu pewne zwycięstwo McLarena i Senny.
Jak się okazało Patrese dokonał złego wyboru mieszanki opon i szybko zaczął tracić kolejne pozycje. Berger z kolei przesadził z ciśnieniem opon i musiał bardzo szybko je zmienić.
Tymczasem formę odzyskało Ferrari. Mansell co prawda na początku wyścigu stracił kilka pozycji, ale potem wyprzedził kolejno Jeana Alesiego, obu kierowców Williamsa a w końcu Nelsona Piqueta w Benettonie i znalazł się na drugiej pozycji.
Alain Prost podążał jego śladem. Francuz postawił na mniejszy docisk, mający ułatwiać wyprzedzanie i pokazywał fantastyczne tempo, wyprzedzając kolejnych zawodników. To był prawdziwy popis francuskiego profesora. W końcu również Prost wyprzedził Piqueta i tym samym znalazł się na podium. Brazylijczyk musiał się poddać i zjechać po nowe opony. Na czwartym miejscu znalazł się wtedy Berger.
Występ Prosta już wtedy robił wrażenie, ale najlepsze dla niego miało dopiero nadejść. Francuz nadal był najszybszy na torze. Wkrótce dogonił Mansella i 15 okrążeń przed końcem wyprzedził go.
W tym czasie Senna zaczynał odczuwać problemy z oponami i jechał coraz wolniej. Miał też trudności z komunikacją z boksem i gdy w końcu udało mu się poinformować zespół o problemach, Ron Dennis uznał, że za późno już na pit stop. Senna pozostał na torze i robił co mógł, ale z okrążenia na okrążenie sensacyjne zwycięstwo Prosta, stawało się coraz bardziej prawdopodobne. W końcu obaj kierowcy Ferrari dopadli Brazylijczyka. Ayrton nie mógł nic zrobić, musiał ustąpić swojemu największemu rywalowi.
Problemy Senny nie wynikały ze zużycia, tylko uszkodzenia opony, co stało się jasne, gdy ta eksplodowała, pozbawiając Brazylijczyka, który musiał bardzo żałować, że nie zjechał jednak do boksu, szansy na punkty.
Nadzieją McLarena był jednak ciągle Berger, który dogonił i wyprzedził Mansella trzy okrążenia przed końcem, po tym jak Brytyjczyk popełnił błąd i obrócił się, tracąc sporo czasu. Nigel jednak nie zamierzał się poddawać i zaczął szybko nadrabiać straty.
Na przedostatnim okrążeniu przed zakrętem Peraltada Mansell był już tuż za kierowcą McLarena. Wiedział, że to najprawdopodobniej jego ostatnia okazja. Berger blokował wewnętrzną, więc Nigel miał tylko jedno wyjście. Manewr po zewnętrznej, który wydawał się kompletnie niemożliwy do wykonania.
Peraltada była wtedy jednym z najszybszych i najbardziej przerażających zakrętów w F1. Bardzo szybki, nachylony i wyboisty zakręt, na którym przeciążenie przerastało 4G, wzbudzał respekt, także z powodu bliskości zabezpieczonej oponami bariery.
Berger widząc atak Mansella, natychmiast odpuścił. Anglik przemknął obok, jakby Austriaka tam nie było. Nigel żartował, że wykonując manewr, zamknął oczy. Przyznał też, że gdyby Berger nie zwolnił, kraksa byłaby nieunikniona. To był manewr, który pokazywał dlaczego Mansell był tak wyjątkowym kierowcą. Człowiekiem o niespotykanej determinacji i woli walki.
Niespodziewane podwójne zwycięstwo, było tryumfem, który na długo pozostał w pamięci kibiców Ferrari. Prost miał teraz tylko 8 punktów straty do swojego największego rywala. W ten sposób losy mistrzostwa zostały odwrócone, a Alain wrócił do gry. Wcześniej zanosiło się na dominację Senny, teraz stało się jasne, że sezon 1990 będzie trzecim rozdziałem w historii zaciekłej walki dwóch wielkich rywali.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!