Wyścig w Baku z sezonu 2017 to mocny kandydat do miana najlepszego wyścigu lat nastych. Ilość niespodziewanych zwrotów akcji sprawiała, że wyścig miał niemal filmowy scenariusz. Doszło w nim do niespodziewanie ostrej konfrontacji między dwoma wielkimi mistrzami, Lewisem Hamiltonem i Sebastianem Vettelem. Niemca pokonał nie tor i nie przeciwnicy, ale jego własny temperament. Na podium, jak w dobrym hollywoodzkim scenariuszu, znaleźli się za to ci, którzy musieli pokonać dużo trudności, by się tam znaleźć.
Już od początku weekendu na torze nie brakowało akcji. Treningi w piątek przyniosły 113 żółtych flag. Powodem była beznadziejna przyczepność opon na bardzo zabrudzonym torze. W tych okolicznościach niespodziewanie dobrze wyglądał Red Bull. Team ustawił samochody na bardzo mały docisk, by zredukować straty na prostej. Okazało się, że ich samochód był najbardziej stabilny w zakrętach, podczas gdy reszta stawki miała kolosalne problemy na zbyt twardych mieszankach, które dostarczyło Pirelli.
Max Verstappen wygrał FP1 i FP2, ale nie uniknął też kraksy podczas FP2 i awarii w FP3. Z awariami musieli zmierzyć się też Hamilton i Vettel. Prawie nikomu nie udało się bezproblemowo zrealizować programu treningów, a poziom przyczepności podczas dalszej części weekendu pozostawał niewiadomą.
W rezultacie przed kwalifikacjami kompletnie nie wiedziano, czego się spodziewać. Może poza żółtymi flagami, które mogły mieć wpływ na pewną loteryjność kwalifikacji. W tej loterii Red Bull miał większe niż kiedykolwiek w tym sezonie szanse na wygraną. Kombinacja ich samochodu oraz poprawionego silnika Renault, miała właśnie tu pokazać swój prawdziwy potencjał i dać nadzieję na resztę sezonu.
W Q3 Vettel i Hamilton nie ustrzegli się błędów podczas pierwszego przejazdu. Valtteri Bottas zawiesił poprzeczkę wysoko, ale cudem uniknął katastrofy, kiedy otarł się o barierę.
Potem rozbił się Daniel Ricciardo, powodując czerwoną flagę. Hamilton musiał przerwać bardzo dobre okrążenie. Był jeszcze czas na jedno szybkie kółko. Nie było wiadomo, czy uda się mu się odpowiednio rozgrzać opony, z czym był problem podczas całego weekendu. Sytuacja wyglądała bardzo dobrze dla Bottasa, który jako jedyny wykręcił świetny czas za pierwszym podejściem. Wiadomo było, że to może być klucz do zwycięstwa.
Wtedy Lewis Hamilton jeszcze raz pokazał, że jest specjalistą jeśli chodzi o genialne przejazdy w kwalifikacjach. Bottas rozpoczął okrążenie bardzo agresywnie i na początku był szybszy, ale jadąc na granicy, przy problemach z przyczepnością, nie uniknął drobnych błędów. Lewis zaczął okrążenie spokojnie, potem rozkręcając się i z zakrętu na zakręt jadąc bardziej na granicy. Ostatnie kilka zakrętów i wyjście na długą prostą było już perfekcyjne, to właśnie tam zyskał pół sekundy nad Finem.
Mercedes zdeklasował konkurencję, podczas gdy Ferrari musiało walczyć z Red Bullami. Vettel po raz pierwszy w sezonie znalazł się poza pierwszą trójką na starcie. Zespół Christiana Hornera musiał być bardzo rozczarowany piątą i dziesiątą pozycją po kraksie Ricciardo i problemach technicznych Verstappena. Decydujący w kwalifikacjach okazał się silnik Mercedesa. Samochody Force India i Williamsa również zameldowały się na polach startowych w pierwszej dziesiątce.
Hamilton wygrał start, ale za nim już na drugim zakręcie doszło do kraksy dwóch Finów. Samochód Bottasa po tym jak został zepchnięty do wewnętrznej podskoczył na krawężniku i wjechał w Ferrari Kimiego Raikkonena.
Kimi stracił kilka pozycji, ale Valtteri musiał przejechać całe długie okrążenie z pękniętą przednią oponą. W boksie czekało też nowe przednie skrzydło. W efekcie spadł na ostatnie miejsce i miał okrążenie straty do całej stawki. Przestał liczyć się w walce o punkty, ale mógł liczyć na samochód bezpieczeństwa, który umożliwi mu nadrobienie okrążenia straty.
Po pierwszych okrążeniach kolejność w pierwszej dziesiątce wyglądała następująco: Hamilton, Vettel, Sergio Perez, Max Verstappen, Raikkonen, Felipe Massa, Esteban Ocon, Lance Stroll, Ricciardo, Nico Hulkenberg.
Bardzo szybko problemy zaczął mieć zespół Red Bulla. Najpierw trzeba było sprowadzić do boksu Ricciardo. Australijczykowi przegrzewały się hamulce. Kłopoty z chłodzeniem spowodowały odłamki, w które Daniel musiał wjechać. Spadł na siedemnaste miejsce i rozpoczął pościg, który w pierwszej części wyścigu był najciekawszym wątkiem. Poza tym działo się niewiele. Wszystko miało się zmienić kiedy na jedenastym okrążeniu unieruchomiony bolid Daniiła Kwiata spowodował wyjazd samochodu bezpieczeństwa.
W restarcie udziału nie wziął Max Verstappen, który musiał wycofać się z powodu kolejnej w tamtym sezonie awarii. Wydawało się, że potencjał Red Bulla został ostatecznie zmarnowany. Jak dotąd, był to dla nich weekend z koszmaru. Jednak pierwszy wyjazd samochodu bezpieczeństwa okazał się punktem zwrotnym w scenariuszu tego wyścigu.
Safety car dał Bottasowi okazję do powrotu do gry, a innym kierowcom do zmiany opon. Kolejność w czołówce nie zmieniła się w stosunku do początku wyścigu, ale Ricciardo był już dziesiąty tuż za Kevinem Magnussenem. Mimo wszystko poza walką Bottasa i Ricciardo o powrót do czołówki, wyścig ciągle zapowiadał się na nieco procesyjny. Trudno było spodziewać się tego, co nastąpiło później.
Samochód bezpieczeństwa jechał zbyt wolno i kierowcy mieli trudności, by odpowiednio rozgrzać opony. Hamilton narzekał przez radio i zwalniał przed prostymi dając sobie miejsce, by nieco przyspieszyć.
Na pierwszym restarcie Lewis uciekł Vettelowi. Niemiec nieco zaspał. Sergio Perez momentalnie znalazł się na drugiej pozycji, ale Seb ostatecznie obronił się na dohamowaniu. Raikkonen, który jechał mocno poobijanym samochodem, nie zdołał się obronić przed Massą i Oconem. Natura prostej w Baku sprawiała, że restart, który na innych torach rzadko powoduje emocje, tu był prawdziwym spektaklem.
Po pierwszym restarcie części, będącego w coraz gorszym stanie, samochodu Kimiego Raikkonena zostały rozrzucone na prostej startowej i samochód bezpieczeństwa prawie natychmiast musiał wyjechać znowu.
Wtedy miało miejsce wydarzenie o daleko poważniejszych reperkusjach niż mogło się początkowo wydawać. Hamilton zwolnił przy wyjściu z zakrętu chcąc zrobić sobie nieco miejsca, Vettel jadący tuż za nim, by znowu nie zostać przy restarcie w tyle, zareagował za późno i wjechał w tył samochodu Anglika, uszkadzając przednie skrzydło. Seb wpadł w prawdziwą furię, zrównał się z Lewisem, by pokazać co sądzi o jego zachowaniu. Gwałtownie gestykulując, uderzył przednim prawym kołem w lewe przednie koło bolidu Hamiltona. Był to wyścigowy odpowiednik sytuacji kiedy sfaulowany piłkarz, agresywnie rzuca się na sprawcę przewinienia. Trudno powiedzieć, czy gdyby cała sytuacja miała miejsce na boisku piłkarskim, Lewis zwijałby się z bólu chcąc wymusić czerwoną kartkę, ale sądząc po tym jak natychmiast zaczął narzekać przez radio, można przypuszczać, że tak. Od tego momentu nad Sebem wisiało widmo kary za niesportowe zachowanie, ale miał też inne problemy.
Na następnym restarcie znowu został w tyle za Hamiltonem, ale tym razem oprócz Pereza atakował go również Massa. Vettel zdołał obronić się przed atakiem Brazylijczyka. Znajdujący się na zewnętrznej Perez musiał odpuścić i naraził się na atak Ocona. W następny zakręt oba samochody Force India weszły obok siebie, a wyjechały z niego z poważnymi uszkodzeniami. Wyjątkowo pechowy Kimi Raikkonen złapał gumę przejeżdżając po częściach oderwanych od różowych samochodów. Na całym torze leżało pełno różnych odłamków i wyścig został przerwany na okrążeniu numer 22.
Perez i Raikkonen dowlekli się do boksu i po wznowieniu wyścigu powrócili do gry mając okrążenie straty. Obaj jednak musieli się później wycofać. Dla Sergio oznaczało to koniec długiej, niemal rekordowej, serii finiszów. Nie to jednak było przyczyną ogromnej frustracji Pereza.
Force India straciło ogromną szansę na świetny rezultat. Dalsze wydarzenia w wyścigu pokazały, że potencjalnie nawet na podwójne zwycięstwo. Od lat ciężko pracowali na taką szansę. Jak więc mogło dojść do takiej katastrofy?
Wszystko to było konsekwencją wcześniejszych wydarzeń podczas Grand Prix Kanady. Po tym jak team nie potępił zachowania Pereza i stwierdził, że zawodnicy Force India mają ścigać się ze sobą, Ocon musiał zareagować bardziej agresywnym podejściem. W Baku był agresywny i przesadził. Zdarza się. Można było jednak całej sytuacji uniknąć, gdyby team po fiasku w Kanadzie zdyscyplinował Pereza i położył nacisk na wzajemny szacunek i dobro zespołu.
Przez katastrofę Force India oba Williamsy awansowały do pierwszej czwórki. Stroll jako jedyny uniknął problemów i zbierał teraz tego owoce.
Po wznowieniu wyścigu Felipe Massa natychmiast zaczął mieć problemy. Wyprzedził go Stroll, a Hulkenberg, po wyprzedzeniu Ricciardo, zaatakował Williamsy od zewnętrznej. Wtedy jednak Ricciardo jednym wspaniałym manewrem wyprzedził trzy samochody i zameldował się na trzecim miejscu. To był decydujący moment wyścigu. Wkrótce miało się okazać, że walka o podium była tak naprawdę walką o zwycięstwo.
Awaria zawieszenia wkrótce zmusiła Massę do wycofania się. Wcześniej jednak jego coraz wolniejszy samochód pomógł Magnussenowi wyprzedzić za jednym zamachem jego i Hulkenberga. Hulk chwilę później popełnił dość amatorsko wyglądający błąd i zniszczył swoje przednie zawieszenie, odpadając z wyścigu. W tym momencie piąte miejsce odziedziczył Magnussen, a szóste Fernando Alonso.
Stroll, który trzymał się blisko Ricciardo, był na czwartym miejscu. Nikt nie spodziewał się takiej kolejności, ale chaos, który zapanował na torze w środkowej części wyścigu był tylko drugim aktem tego świetnie napisanego scenariusza.
Wkrótce po wznowieniu wyścigu Lewis Hamilton, który jak dotąd całkowicie dominował w Azerbejdżanie został pokonany przez jeden z najbardziej nieprawdopodobnych problemów, jakie mogą przydarzyć się kierowcy F1. Jego headrest, czyli ochrona głowy zamocowana w kokpicie, odczepił się. Zespół poinstruował go, żeby spróbował sam go zamocować, ale nie było to łatwe, a widok kierowcy mocującego się przy szybkości 300 km/h z odrywającą się częścią kokpitu nikomu raczej nie kojarzył się ze słowem bezpieczeństwo. Decyzja sędziów mogła być tylko jedna. Lewisowi polecono natychmiast zjechać do boksu.
Niemal w tym samym momencie zaskoczony Vettel, który zdołał już najwyraźniej zapomnieć o niedawnej konfrontacji z Lewisem, został poinformowany o karze dziesięciosekundowego postoju za niebezpieczną jazdę. Daniel Ricciardo nie mógł uwierzyć własnym oczom, gdy dwójka liderów kolejno zjechała do boksu zostawiając mu wolną drogę do zwycięstwa. Kto by w to uwierzył na początku wyścigu, gdy Australijczyk spadł niemal na koniec stawki? Red Bull dostał to zwycięstwo w prezencie. Jedyne co Daniel mógł zrobić po przekroczeniu mety to się roześmiać. Była w tym radość, ale też niedowierzanie.
Gdy Vettel wyjechał z boksu na 17 okrążeń przed końcem, był siódmy. Za nim jechał Hamilton, przed nim Bottas, Ocon walczył z Alonso o czwartą pozycję, a trzeci był Kevin Magnussen. Ricciardo i Stroll byli bezpieczni na dwóch pierwszych miejscach.
Wtedy rozpoczął się trzeci, chyba najbardziej trzymający w napięciu akt tego niesamowitego spektaklu, czyli pogoń Bottasa, Vettela i Hamiltona, przedzierających się przez stawkę i wyprzedzających kolejnych zawodników.
Hamilton nie był w stanie zaatakować Vettela, który skutecznie radził sobie z kolejnymi przeszkodami. Jedyną szansę miał, gdy Seb napotkał na spory opór ze strony Alonso. Hiszpan, który dawno nie miał okazji walki o pozycję z Vettelem i Hamiltonem, dawał z siebie wszystko. Ostatecznie przyjechał dziewiąty, zdobywając pierwsze w sezonie punkty dla McLarena.
Lewis przez radio narzekał na za niską karę dla Vettela i prosił, by Bottas spróbował go przyblokować. Sam był bezradny. Valtteri nie pomógł mu, walczył o drugie miejsce. Przewaga Strolla topniała w oczach, ale na parę okrążeń przed końcem wydawało się, że osiemnastolatek zdołał się obronić. Wyglądało na to nawet na ostatnim okrążeniu. Gdy wjeżdżali w ostatni zakręt, wydawało się to niemal pewne.
Jakimś sposobem jednak po wyjściu z ostatniego zakrętu przed ostatnią szybką sekcją, Valtteri złapał odpowiednie przyspieszenie w aerodynamicznym ceniu za samochodem Kanadyjczyka, by dosłownie tuż przed linią mety wykonać manewr, który dał mu drugie miejsce. Takie fotofinisze prawie nigdy się nie zdarzają się w F1, bo linia mety umiejscowiona jest zazwyczaj na samym początku prostej. Baku to pod tym względem miejsce wyjątkowe. Może przesunięcie linii mety w kierunku końca alei serwisowej sprawiłoby, że takie finisze widywalibyśmy częściej.
Stroll szybko zapomniał o tym rozczarowaniu. To on przecież okazał się największą sensacją wyścigu. Williams dwanaście miesięcy czekał na podium. Kanada czekała na podium od czasów Jacques’a Villeneuve’a. Lance dokonał tego na bardzo wymagającym torze, w wyścigu, w którym wielu bardziej doświadczonych zawodników popełniło błędy. Po pierwszych niepowodzeniach Kanadyjczyk wyraźnie zaczął tracić wiarę w siebie, na tyle by zacząć jeździć nerwowo i niepewnie. Niełatwo mu było poradzić sobie z ogromną presją. Jednak w Kanadzie i w Baku nastąpił przełom i teraz Stroll zdobył swoje pierwsze podium w wieku zaledwie 18 lat. Na czwartym i piątym miejscu wyścig ukończyli Vettel i Hamilton.
Grand Prix Azerbejdżanu 2017 okazało się niespodziewanie, po dość nudnym wyścigu rok wcześniej, do końca trzymającym w napięciu klasykiem. Nie brakowało w nim walki i zaskakujących momentów zwrotnych. Był też posmak tego, jak F1 wyglądała w dawnych latach. Kiedyś nie chodziło tylko o ściganie się między sobą, ale o przetrwanie. Poradzenie sobie z technicznymi problemami, niespodziewanymi okolicznościami i torami, które nie wybaczały błędów. W tym wyścigu prawie nikt nie uniknął kłopotów, a wygrali ci, którzy poradzili sobie z nimi najlepiej. Ricciardo tryumfował dzięki woli walki i kilku bardzo odważnym manewrom, z których jeden, przeszedł do historii. Nie zabrakło też kontrowersji, których dostarczyła konfrontacja Vettela z Hamiltonem, która była głównym tematem dyskusji długo po zakończeniu wyścigu.
Po wyścigu dwaj mistrzowie pokazali nienajlepszą stronę swojej natury. Hamilton najpierw stwierdził, że nie ma o czym mówić, ale potem natychmiast zaczął narzekać i mówił długo o tym jak okropne, niegodne i straszne, było to, co zrobił Vettel i że zasługiwał na znacznie większą karę. Seb z kolei zachowywał się jakby był kompletnie niewinny i w ogóle nie wiedział, o co chodzi. Podkreślał za to, że Lewis zachował się niewłaściwie, hamując przy wyjściu z zakrętu. Walka między dwoma mistrzami nabierała rumieńców. Wtedy można było mieć nadzieję, że potrwa cały sezon.
Chcesz czytać więcej artykułów z cyklu Słynne wyścigi? Postaw nam kawę!